Wstałem dość wcześnie rano. Postanowiłem udać się na krótki lot nad
terenami i tak też zrobiłem. Otworzyłem skrzydła, machnąłem nimi kilka
razy i już znajdowałem się wysoko nad drzewami. Była lekka mgła, ale nie
przeszkadzało mi to. Leciałem szybko, ale spokojnie jak na mnie. W
końcu znudziło mi się i zapikowałem w dół, nurkując pomiędzy drzewami.
Leciałem z zawrotną prędkością, omijając przeszkody i prześlizgując się
pomiędzy drzewami, aż w końcu znów wzbiłem się wysoko w powietrze.
Słońce zaczęło już powoli wschodzić. W pewnym momencie wleciałem w dosyć
gęste chmury. Nie przejąłem się tym zbytnio, i zacząłem po prostu
lecieć pomiędzy chmurami. Dzięki moim wyostrzonym zmysłom nie robiło to
dla mnie żadnej różnicy. Niestety zamyśliłem się lekko, i dopiero w
ostatniej chwili zauważyłem, że coś leci w moim kierunku. Nagle zza
chmur wyłoniła się smoczyca. Ja zdołałem się lekko przekręcić aby
zamortyzować zderzenie, ale ona nie miała zielonego pojęcia o tym, że
się tam znajduję. Walnęła we mnie całą siłą swojego ciała i rozpędu, a
że musiało to nią porządnie wstrząsnąć, w końcu zaczęła spadać.
Westchnąłem, przyłożyłem skrzydła do ciała i zacząłem spadać za nią.
Samica próbowała odzyskać równowagę machając skrzydłami, ale była zbyt
zdezorientowana. W końcu dosięgnąłem jej i złapałem, po czym otworzyłem
skrzydła robiąc z siebie coś w typie spadochronu. Po kilku chwilach
smoczyca odzyskała rozum i wyrwała się z moich szpon, po czym zleciała
na ziemię, a ja wylądowałem zaraz za nią. Złożyłem skrzydła i
uśmiechnąłem się do niej arogancko.
- Następnym razem patrz na to, gdzie lecisz.- rzuciłem, po czym puściłem
do niej oczko. To pewnie musiało ją wkurzyć, ale nie dawała tego po
sobie poznać. Przypatrzyłem się jej chwilę i już wiedziałem kto to jest.
- ...Ramoth- dodałem, wciąż z pewnym siebie uśmieszkiem.
<Ramoth? wena uciekła i nie chce do mnie wrócić .___.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz