poniedziałek, 24 czerwca 2013

Kenway do Ramoth

Wstałem dość wcześnie rano. Postanowiłem udać się na krótki lot nad terenami i tak też zrobiłem. Otworzyłem skrzydła, machnąłem nimi kilka razy i już znajdowałem się wysoko nad drzewami. Była lekka mgła, ale nie przeszkadzało mi to. Leciałem szybko, ale spokojnie jak na mnie. W końcu znudziło mi się i zapikowałem w dół, nurkując pomiędzy drzewami. Leciałem z zawrotną prędkością, omijając przeszkody i prześlizgując się pomiędzy drzewami, aż w końcu znów wzbiłem się wysoko w powietrze. Słońce zaczęło już powoli wschodzić. W pewnym momencie wleciałem w dosyć gęste chmury. Nie przejąłem się tym zbytnio, i zacząłem po prostu lecieć pomiędzy chmurami. Dzięki moim wyostrzonym zmysłom nie robiło to dla mnie żadnej różnicy. Niestety zamyśliłem się lekko, i dopiero w ostatniej chwili zauważyłem, że coś leci w moim kierunku. Nagle zza chmur wyłoniła się smoczyca. Ja zdołałem się lekko przekręcić aby zamortyzować zderzenie, ale ona nie miała zielonego pojęcia o tym, że się tam znajduję. Walnęła we mnie całą siłą swojego ciała i rozpędu, a że musiało to nią porządnie wstrząsnąć, w końcu zaczęła spadać. Westchnąłem, przyłożyłem skrzydła do ciała i zacząłem spadać za nią. Samica próbowała odzyskać równowagę machając skrzydłami, ale była zbyt zdezorientowana. W końcu dosięgnąłem jej i złapałem, po czym otworzyłem skrzydła robiąc z siebie coś w typie spadochronu. Po kilku chwilach smoczyca odzyskała rozum i wyrwała się z moich szpon, po czym zleciała na ziemię, a ja wylądowałem zaraz za nią. Złożyłem skrzydła i uśmiechnąłem się do niej arogancko.
- Następnym razem patrz na to, gdzie lecisz.- rzuciłem, po czym puściłem do niej oczko. To pewnie musiało ją wkurzyć, ale nie dawała tego po sobie poznać. Przypatrzyłem się jej chwilę i już wiedziałem kto to jest.
- ...Ramoth- dodałem, wciąż z pewnym siebie uśmieszkiem.

<Ramoth? wena uciekła i nie chce do mnie wrócić .___.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz