środa, 26 czerwca 2013

Kenway do Ramoth


-Nie mam zamiaru tracić czasu- oznajmiła dumnym tonem.- A teraz, jeśli pozwolisz, opuszczę twoje wielmożne towarzystwo i zrobię coś pożytecznego, tzn. w końcu coś zjem, bo pewne osoby nie pozwoliły mi tego zrobić wcześniej.
-Czyżby?
Widziałem jak bardzo stara się mnie ignorować, i widziałem też jak dobrze jej to wychodziło. Otworzyła skrzydła, przygotowując się do lotu.
- Tylko nie połam sobie pazurków- rzuciłem, odwracając się do odejścia.
Słyszałem jak na dosłownie ułamek sekundy smoczyca zamiera, po czym odwraca się błyskawicznie, aby znaleźć się tuż przede mną. Ja w tym samym czasie odwróciłem się, i znów staliśmy naprzeciwko siebie.
- Coś ty powiedział?- wycedziła.
- Nie jesteś głucha, dobrze słyszałaś.- odparłem z nonszalanckim uśmiechem na ustach i pewnością w głosie.
- Jak ty... ty... jeszcze chwila, a normalnie...
- Hej, spokojnie, tylko bez nerwów!- powiedziałem i zaśmiałem się lekko, ale szczerze, rozbawiony całą sytuacją.- Chodź. Mam w lesie coś co ci się spodoba.
Odwróciłem się i ruszyłem przed siebie, ale po kilku krokach odwróciłem głowę i spojrzałem na smoczycę, która nie ruszyła się z miejsca.
- Mówiłaś coś o tym, że jesteś głodna?
Ramoth zmierzyła mnie wzrokiem, po czym uniosła brew.
- Naprawdę nie ma się czego bać... nie jestem taki zły na jakiego wyglądam- dodałem pełnym "litości" głosem, po czym puściłem do niej oczko.
Prychnęła, ale ruszyła za mną. Kiedy wreszcie dotarliśmy do lasu, odgarnąłem krzaki, a tam wciąż leżał martwy hipogryf, którego upolowałem jeszcze tego ranka. Ramoth podeszła bliżej niepewnie, prawdopodobnie wciąż nie wiedząc, czy mi zaufać czy nie.
- Śmiało, częstuj się.- powiedziałem lekką arogancją. Smoczyca wciąż patrzyła na mnie podejrzliwie.

,Ramoth? wciąż brak weny... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz