-Może to czas na... wycofanie się?! - wrzasnąłem widząc zbliżającą się chimerę, której charakter i siła nie zachęcały do ataku.
-Riko! - powiedzieli chórem Drake i Safira zdenerwowani. Łapy ugięły się
pode mną na samą myśl o nadchodzącej walce. Po to uciekłem od stada -
żeby nie walczyć!... Zacząłem się cały trząść, przylgnąłem do ziemi,
ponieważ ciężko było mi utrzymać równowagę. Wyglądałem, jakbym właśnie
dostał padaczki. Cała ta scenka nie była wprawdzie do końca prawdziwa i
trochę się zgrywałem, ale tkwiło gdzieś tu ziarno prawdy, bo zawsze
reagowałem tak na walkę.
-Nie!!! - ryknąłem i wzbiłem się w powietrze. Nagły ruch rozwścieczył
stwora, który wrzasnął przeraźliwie. Drake warknął i rzucił się na
niego, ten jednak zręcznie uskoczył i ledwie sekundę później doskoczył
do mnie. Zanim zdążył wyrządzić mi jakąkolwiek szkodę skoczyłem wyżej
mocno uderzając skrzydłami powietrze. Uciekłem stamtąd! Nie będę
walczył! Szybko jednak odezwało się moje sumienie.
-Co ja wyrabiam?! Wystarczy mi opina dziwaka, ale na pewno nie chcę być
nazwany tchórzem! - zawróciłem. Na miejsce wróciłem szybciej, niż je
opuściłem. Teraz chimera zajęła się Safirą, smoczyca jednak dzielnie się
broniła a Drake skradał się na bestię od tyłu. Spojrzałem w dół.
Pojawiło się u mnie przelotne uczucie, że tyle lat unikałem walki... Że
nie umiem tego robić! Z jednej strony zostałbym tchórzem, a z drugiej
nie umiejącym walczyć. Wolałem to drugie, *i tak pewnie zginę*
pomyślałem. Wystrzeliłem w dół i pikując z góry na chimerę wyciągnąłem
szpony. Wbiłem je w kark stwora. Ten wrzasnął z bólu, z ran trysnęła
krew. Bestia zrzuciła mnie z dziecinną łatwością i kiedy starałem się
wznieść w górę by uniknąć ciosu ta rozdarła szponami moje skrzydło.
Czarne pióra posypały się dookoła mnie. Spadłem na ziemię zdany na
pastwę chimery.
<Drake, Safira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz