Nie miałam wyboru,ale nie miałam odwagi
podlecieć do stwora.No w każdym razie nie wtedy gdy mógł się
ruszać.Dlatego zatrzymałam czas.Powoli zbliżałam się do
mantykory.Przegryzłam jej kark.Czas znów zaczął biec,a ja wylądowałam i
nie miałam siły wstać.Właśnie pokonałam swój największy koszmar.Jednak
wspomnienia odżyły. Najboleśniejsze było to,że moja rodzina wygnała mnie
dlatego,że nie stanęłam do z góry przesądzonej na moją niekorzyść
walki.Ta scena przewijała się przez moja głowę, bez końca,w kółko i w
kółko. Stare rany zostały rozdrapane.Przypomniałam sobie również Seeley i
to że jej nie pomogłam.Zaczęłam czuć się przez to jak tchórz.Nie
wiedziałam nawet czy żyje.To wszystko mnie obezwładniło. Jakiś głos
próbował przebić się do mojej świadomości.
<Drake,wybacz nie słyszałam co mówiłeś>
<Drake,wybacz nie słyszałam co mówiłeś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz