To był kolejny dzień. Leciałem nad jakimś lasem, zerkając ciągle w dół i wypatrując jakiegoś rannego zwierzęcia by mu pomóc.
Zwykle w takich chwilach kiedy sobie leciałem nic się nie działo.
Właściwie to nigdy nic się nie działo. Jednak tym razem niedaleko mnie
zauważyłem jakiegoś samca - mojego gatunku. Zatrzymałem się więc w locie
i czekałem aż do mnie podleci. zapewne to jego terytorium, a zgodnie ze
zwyczajem smoczym ja mu powinienem ustąpić.
Kiedy do mnie leciał zza jego pleców wyłoniła się jakaś samica. Była
przepiękna i uśmiechnięta - w odróżnieniu od tego smoka (nie to żeby coś
było z nim nie tak, ale jak to samiec urodą nie tryskał - bez obrazy).
- Kim jesteś smoku? - zaczął ON
- Jestem zwykłym wędrowcem, pozbawionym stada i rodziny. Wybacz że wkroczyłem na Twoje terytorium, odlecę zaraz.
- Zostań! - krzyknęła smoczyca - Jestem Aura, a to Drake.
- Chciałbyś do nas dołączyć? - dodał smok
- Z chęcią. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do Aury, która chyba się
trochę zarumieniła. Zwróciłem się do niej - Oprowadzisz mnie?
<Aura?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz