- Świetnie. - powiedziałem z uśmiechem.
Wystartowaliśmy. Safira leciała pierwsze. Ja lecąc rozglądałem się po tych pięknych terenach. W pewnym momencie zobaczyłem dużego gryfa. Chwilę sie zastanawiałem czy nie zapolować na niego.
- Safiro masz ochotę na gryfa? - spytałem podlatując do niej żeby mnie słyszała.
- Czemu nie. - odparła.
Szybko poleciałem za zwierzęciem. Gdy mnie zauważył nie zaczął uciekać. Wyglądał jakby chciał walczyć. Kiedy byłem już dość blisko niego zaatakował mnie. Gryźliśmy się w powietrzu przez dobrą chwilę. Wtem zobaczyłem Saf. Po cichu podleciała do niego z tyłu, tak że jej nie widział. Złapała go zębami za kark i ugryzła. Gry wydał głośny krzyk i już nie żył. Wylądowałem z nim na ziemi. Samica obok mnie. Zaczęliśmy jeść.
- Ale on jest smaczny. - powiedziałem. - Nigdy wcześniej nie jadłem gryfa.
Po tych słowach zamilkłem, żeby zjeść jeszcze trochę jego mięsa. Gdy już skończyliśmy znowu zaczęliśmy lecieć w stronę Tęczowej Rzeki.
- Ale tu pięknie. - powiedziałem z zachwytem widząc wodę, która miała różne kolory.
Usiedliśmy na jej brzegu. Słońce odbijało sie od wody i tworzyło na trawie różne refleksy.
- Bardzo miło spędza mi się z tobą czas. - zwróciłem się do Safiry. - I wiesz... Zakochałem się w tobie. Od pierwszej chwili gdy ciebie zobaczyłem.
Smoczyca wyglądała na zaskoczoną tym co powiedziałem.
<Safiro? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz