-Prze.. przepraszam.- zaczęła się jąkać smoczyca- Ale ja Cię nie
śledziłam chciałam się zakolegować..... -odpowiedziałam nieśmiało.
Miałam ochotę po prostu prychnąć i odlecieć, ale na szczęście mam
jeszcze jakąkolwiek kontrolę nad moim wrednym umysłem. Zamiast tego
wcisnęłam na pysk najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać, ale nie
wyglądał zbyt wiarygodnie. No cóż, biorąc pod uwagę to, że uśmiechałam
się najwyżej trzy razy w życiu, to musiało to na razie wystarczyć. Każde
chociaż najmniejsze zagięcie w kącikach moich ust od razu było
prostowane przez moich "cudownych" rodziców w jedną martwą linię.
Zupełnie jakby chcieli mi powiedzieć ,,Ty jesteś demonem, jesteś
straszna i nie masz prawa do uczuć". Oni nie byli moją rodziną. Nigdy w
życiu bym ich za rodzinę nie uznała... i tak w ogóle, to...
,,Zamknij się, Karou. Zamknij się. Przestań się nad sobą użalać i weź
się w garść! To jest teraz twoja rodzina, i ta smoczyca do niej również
należy. Pierwszy raz w życiu zdarzyło ci się znaleźć miejsce, w którym
każdy by nie uciekał na twój widok, węc do ch*lery jasnej, BĄDŹ MIŁA."
Gdy moje sumienie skończyło swoją cudowną przemowę jeszcze bardziej
poszerzyłam uśmiech, ale musiałam wyglądać jak szczerbaty osioł.
- Aha. To może masz ochotę polatać nad terenami?-zaproponowałam prawie
ze mówiąc przez zęby. Nie chciałam zniszczyć mojego dopiero co
stworzonego uśmiechu- Jak je znasz...
-Nie znam. Dzisiaj dołączylam. Może mnie oprowadzisz?- spytała.
-No to moze najpierw chcesz lecieć do Zatoki Tysiąca Skał?
-OK.-powiedziałam- Ale tak wogóle to jestem Bloowen. A ty?
-Karou.-rzuciłam wzbijając się w powietrze. Leciałyśmy przez dłuższą
chwilę w ogóle się do siebie nie odzywając. To było nawet przyjemne.
Chyba nawet nie przeszkadzała mi za bardzo jej obecność, co zdarzyło się
pierwszy raz w moim życiu. W końcu jednak, kiedy dotarłyśmy na miejsce
zauważyłam, że smoczyca jest trochę znudzona. ,,Weź coś powiedz, bo się
zanudzi na śmierć!" Cicho siedź, odgryzłam się. Ale w sumie to
wewnętrzna Ja miała rację. I tak mało znałam jeszcze terenów, ale
zaczęłam o nim opowiadać:
-jak nazwa wskazuje w tej zatoce z wody wystaje wiele skalnych słupów. W
nocy to miejsce robi się magiczne, ponieważ jest wtedy widoczna cała
galaktyka.- sama siebie zaskoczyłam
-Wow-powiedziała Bloowen.
Sytuacja powtarzała się kilka razy, ja coś mówiłam, Bloowen odpowiadała z
zachwytem, i później znowu leciałyśmy w całkowitym milczeniu. Gdy
wycieczka dobiegła końca, rozeszłyśmy się do swoich jaskiń. Ostatni
kawałek postanowiłam przejść pieszo, bo podobno miałam nie nadwyrężać
skrzydła. Na to już chyba za późno, ale cóż, przynajmniej starałam się
wykonywać polecenia. Mój wzrok przez cały czas był wbity w ziemię, co
później okazało się tragicznym błędem. Gdybym nie trzymała łba w dole,
zauważyłabym tego smoka. Ominęłabym go. Nie wpadłabym na niego. Czułam
się jakbym miała wypisane na ciele: ,,Darmowe przytulaski, chodźcie się
zaprzyjaźnić! C: " Odskoczyłam i podniosłam wzrok, totalnie
zdezorientowana, po czym popatrzyłam na smoka. Był dosyć duży, cały
czarno-biały.
Od razu zmienił mi się nastrój. Wróciła stara dobra Karou.
- Może byś tak trochę uważał na to, gdzie leziesz?
<Riko? }:) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz