Obudziłam się przed wschodem słońca. Ziemia w mojej jaskini przyjemnie
grzała mnie w brzuch. No cóż, jak się mieszka w Piekielnej Siedzibie nie
można się dziwić, że jest gorąco. Może komuś by to przeszkadzało, ale
ja czułam się jak w niebie. Niechętnie wstałam i rozpostarłam skrzydła,
przeciągając się. Byłam głodna, musiałam coś zjeść. Powoli poczłapałam w
stronę wyjścia z jaskini i popatrzyłam na krajobraz. Słońce właśnie
wstawało zalewając krainę złocistopomarańczowym blaskiem. Wyglądało to
pięknie. Chwilę tak stałam na krawędzi, a potem rozłożyłam skrzydła i
jednym, potężnym skokiem znalazłam się w powietrzu. Machnęłam
skrzydłami. Czułam jak zbiera się pod nimi powietrze. Uradowana
przyspieszyłam i zaczęłam lecieć coraz wyżej. Teraz dla obserwatora z
ziemi musiałam być tylko niewielką złotą plamką na niebie. Nie
przeszkadzało mi to. Zaczęłam krążyć nad terenem i wypatrywać mojej
przyszłej ofiary. W końcu znalazłam młodego gryfa, lecącego kilka metrów
nad ziemią. Idealny cel! Kawałek leciałam jeszcze prosto, a potem
przyłożyłam skrzydła do boków i zaczęłam pikować w stronę zwierza.
Leciałam, a raczej spadałam coraz szybciej, ziemia zbliżała się w moją
stronę z zawrotną szybkością, podobne gryf. Pół orzeł pół lew nawet nie
miał jak się obronić. Spadłam na jego grzbiet z wielką siłą, wbijając
pazury w jego boki i zaciskając szczęki na karku. Spadliśmy na ziemię,
co gryf dość mocno odczuł. Szarpnął się pode mną, a ja w tym momencie
skręciłam szybko swoją głowę w bok. Gryf padł martwy na ziemię. Zabrałam
się za jedzenie. Smakowało pysznie. W końcu, syta, zabrałam pazury
zwierzęcia i zostawiłam przy wejściu do jaskini Drake'a. Poleciałam na
jakąś polanę. Miałam zamiar poćwiczyć moją zdolność teleportacji.
Pokręciłam się chwilę obok dużego drzewa, stojącego na środku łąki, a
potem oddaliłam się na kilka metrów. Bijąc mocno skrzydłami,
utrzymywałam się na jednej wysokości w powietrzu i przypominałam sobie
obraz drzewa. Gdy byłam gotowa ruszyłam do przodu, a po chwili weszłam w
"pomiędzy". Przez 3 sekundy widziałam tylko czerń i czułam ogromne
zimno, a potem zobaczyłam przed swoim pyskiem drzewo. Nim zdążyłam na
nie wpaść zmieniłam kierunek lotu i znowu się teleportowałam. Gdy po raz
trzeci wyszłam z "pomiędzy" zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Nie
znałam go...
-Ktoś ty?- spytałam chłodno.
<Kto dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz