piątek, 14 czerwca 2013

Ramoth do kogoś

Obudziłam się przed wschodem słońca. Ziemia w mojej jaskini przyjemnie grzała mnie w brzuch. No cóż, jak się mieszka w Piekielnej Siedzibie nie można się dziwić, że jest gorąco. Może komuś by to przeszkadzało, ale ja czułam się jak w niebie. Niechętnie wstałam i rozpostarłam skrzydła, przeciągając się. Byłam głodna, musiałam coś zjeść. Powoli poczłapałam w stronę wyjścia z jaskini i popatrzyłam na krajobraz. Słońce właśnie wstawało zalewając krainę złocistopomarańczowym blaskiem. Wyglądało to pięknie. Chwilę tak stałam na krawędzi, a potem rozłożyłam skrzydła i jednym, potężnym skokiem znalazłam się w powietrzu. Machnęłam skrzydłami. Czułam jak zbiera się pod nimi powietrze. Uradowana przyspieszyłam i zaczęłam lecieć coraz wyżej. Teraz dla obserwatora z ziemi musiałam być tylko niewielką złotą plamką na niebie. Nie przeszkadzało mi to. Zaczęłam krążyć nad terenem i wypatrywać mojej przyszłej ofiary. W końcu znalazłam młodego gryfa, lecącego kilka metrów nad ziemią. Idealny cel! Kawałek leciałam jeszcze prosto, a potem przyłożyłam skrzydła do boków i zaczęłam pikować w stronę zwierza. Leciałam, a raczej spadałam coraz szybciej, ziemia zbliżała się w moją stronę z zawrotną szybkością, podobne gryf. Pół orzeł pół lew nawet nie miał jak się obronić. Spadłam na jego grzbiet z wielką siłą, wbijając pazury w jego boki i zaciskając szczęki na karku. Spadliśmy na ziemię, co gryf dość mocno odczuł. Szarpnął się pode mną, a ja w tym momencie skręciłam szybko swoją głowę w bok. Gryf padł martwy na ziemię. Zabrałam się za jedzenie. Smakowało pysznie. W końcu, syta, zabrałam pazury zwierzęcia i zostawiłam przy wejściu do jaskini Drake'a. Poleciałam na jakąś polanę. Miałam zamiar poćwiczyć moją zdolność teleportacji. Pokręciłam się chwilę obok dużego drzewa, stojącego na środku łąki, a potem oddaliłam się na kilka metrów. Bijąc mocno skrzydłami, utrzymywałam się na jednej wysokości w powietrzu i przypominałam sobie obraz drzewa. Gdy byłam gotowa ruszyłam do przodu, a po chwili weszłam w "pomiędzy". Przez 3 sekundy widziałam tylko czerń i czułam ogromne zimno, a potem zobaczyłam przed swoim pyskiem drzewo. Nim zdążyłam na nie wpaść zmieniłam kierunek lotu i znowu się teleportowałam. Gdy po raz trzeci wyszłam z "pomiędzy" zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Nie znałam go...
-Ktoś ty?- spytałam chłodno.

<Kto dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz