-Pewnie... przyjdę. - powiedziałem błądząc wzrokiem pomiędzy ziemią a niebem. - Tylko...
-Tylko co? - zapytała Wassira kręcąc głową. -Zresztą nieważne. - powiedziałem szybko. Sam wiedziałem, że mam trochę nierówno pod sufitem, ale lepiej jednak było o tym nie mówić. -Świetnie, to do jutra. - uśmiechnęła się smoczyca. Odpowiedziałem tym samym i poleciałem do swojej jaskini, gdzie ułożyłem na kamiennej półce kilka zebranych dziś nowych kamieni. Jeszcze raz wszystkie przeliczyłem, po czym ułożyłem się wygodnie i zasnąłem. Rano obudził mnie śpiew ptaków. Wstałem i rozejrzałem się. Na niebie świeciły ostatnie nocne gwiazdy, które niknęły już jednak powoli, a gdzieś daleko, zza szczytów gór leniwie i powoli wypływały pierwsze poranne obłoczki. Ponad trawą unosiła się lekka mgiełka. Westchnąłem. Rozłożyłem skrzydła i poleciałem nad Tęczową Rzekę, gdzie miałem spotkać się z innymi smokami. Mimo, że było jeszcze wcześnie i raczej wszyscy smacznie spali ja lubiłem taką poranną atmosferę. Położyłem się na trawie wpatrując w błękit nieba. <Wassira?> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz