poniedziałek, 10 czerwca 2013

Od Karou

Szłam przez las cała brudna i zmęczona. Słońce dopiero wychodziło zza chmur, a ja już się zgubiłam i nie miałam zielonego pojęcia o tym gdzie jestem. Leciałam akurat nad tym lasem, kiedy moje skrzydło przeszył paraliżujący ból. Straciłam orientację i zaczęłam spadać w dół, podczas gdy moje ciało przelatywało przez korony drzew, zahaczając przy tym o kilka ostrych gałęzi. Uderzyłam z impetem o ziemię, przejeżdżając po niej jeszcze kilka metrów. Wszystko stało się w mgnieniu oka, a ja czułam, jakbym opuściła swoją nędzną istotę i patrzyła na nią z zupełnie innej perspektywy, przyglądała się temu jak leży bezwładnie na ziemi, później wstaje, cała w drgawkach i jak odchodzi chwiejnym krokiem. W jednym momencie byłam wysoko nad ziemią, a teraz włóczę się po lesie bez żadnego celu, ze zdrętwiałym skrzydłem, obolałym bokiem i uszkodzoną łapą. W ogóle nie zwracałam uwagi na to gdzie jestem ani na to co robię, gdy nagle zza drzew wyłoniła się cudowna, połyskująca rzeka. Zupełnie odjęło mi mowę i jakiekolwiek myśli. Pdeszłam bliżej. Woda wyglądała, jakby ktoś wlał do niej wiadro tęczy. Pochyliłam się i spojrzałam w dół. W tafli wody ujrzała, brudną smoczycę z jaskrawożółtymi oczami, przez które jej pysk wyglądał na bardziej szary niż naprawdę był. Szelest wśród krzaków od razu sprowadził mnie na ziemię. Odwróciłam się gwałtownie i odruchowo chciałam zawarczeć, ale łapa mi na to nie pozwoliła. Syknęłam z bólu, po czym podniosłam wzrok. Zobaczyłam czerwone smocze ślepia przyczepione do równie smoczego, czarnego ciała. Przede mną stał smok. Duży smok. Cofnęłam się kilka kroków, o mało co nie potykając się i nie wpadając do wody. Zmrużyłam oczy i obnażyłam kły, ale nie wyglądało na to, żeby smok miał zamiar atakować.
- Co tu robisz?- spytał.
Prychnęłam.
- To chyba moja sprawa.
- Ale teren już raczej nie twój.- odparł.
Zatkało mnie.
- To... to wszystko twój teren?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak, mój i mojego stada.
Mało brakowało a szczęka opadłaby mi aż do kolan. Te tereny... to był raj na ziemi. W ogóle nie przypominały miejsca w którym musiałam dorastać. Jedyne co z tamtąd pamiętam co czarne skały, węgiel i pył wulkaniczny. Wszystko było takie szare i obskukrne. Nie mogło nawet się równać z tym, co jest tutaj.
- A tak w ogóle, to jak się tu dostałaś?
- Spadłam z nieba. Dosłownie. - powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
- No to skoro spadłaś z nieba, to pewnie nie masz gdzie mieszkać, prawda?
Nie wiedziałam czy mu zaufać. Jakoś nigdy zaufanie nie wychodziło mi na dobre. No ale cóż, smok miał rację. Nie miałam gdzie się podziać, w dodatku nie znałam tych terenów. Musiałam zaryzykować. Przytaknęłam głową. Smok uśmiechnął się, po czym zaprowadził mnie do pustej jaskini.
- Możesz tu mieszkać, jeśli chcesz.- powiedział.- Tak w ogóle to jestem Drake.
- Karou- przedstawiłam się szybko.
Gdy smok odszedł, powoli weszłam do jaskini. Była świetna. Otwór był wąski, a że jestem dosyć drobna jak na smoczycę, dla mnie był idealny. Większe stworzenie nie miałoby szans dostać się do środku. Cudownie. Ułożyłam się wygodnie w kącie jaskini i zamknęłam oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz