środa, 12 czerwca 2013

Karou do kogoś

Wyleciałam z mojej jaskini tak szybko jak strzała wystrzela z naciągnięstej cięciwy. Dzięki pomocy Chanel moje skrzydło znów było w pełni swoich możliwości, a łapa też już wracała do siebie. Tego było mi trzeba od wielu dni- przyjemnego lotu i pełnego brzucha. Chciałam polecieć tam, gdzie wcześniej znalazł mnie Drake. To miejsce było po prostu ujmujące. Ta rzeka... była taka kolorowa... Nagle usłyszałam za sobą dźwięk skrzydeł bijących o powietrze. Kątem oka dostrzegłam kilka czarnych piór. Zapikowałam w dół, niemalże spadając, jednak zaraz nad ziemią poderwałam się do góry i zanurkowałam w lesie. Próbowałam wykiwać tego... no, kimkolwiek on był, ale niestety, przynosiło to niezbyt duże efekty. W końcu natknęłam się na ślepy zaułek. Wszędzie pomiędzy drzewami wisiały poplątane gałęzie błyszczy i nieliczne liany. W końcu usłyszałam za sobą kroki i odwróciłam się gwałtownie.
-Przestań mnie śledzić, dobra?- fuknęłam.
<Noo, kim jesteś ktosiu? brak weny x] >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz