środa, 19 czerwca 2013

Karou do Rika i Bloowen

Widziałam jak Bloowen spada. Nie myślałam wiele- instynktownie podleciałam do niej i złapałam ją wokół talii. Później razem z Riko znieśliśmy ją spowrotem na ziemie. Całe jej skrzydło było zielone. Od razu wiedziałam co to jest.
-Ma strzałę łowcy smoków. Strzałę człowieka.-rzekł niepokojąco Riko- trzeba jej lekarza. Ktoś musi to wyjąć i zabandażować skrzydło.-dokończył.
-Nie.-powiedziałam stanowczo.
- Że co?- spytał z niedowierzaniem Riko.- Przecież to...
- Powiedziałam nie.- powtórzyłam.- Lekarz tu nic nie da. To, co było w tej strzałce to coś w rodzaju neurotoksyn. Smoki, a już tymbardziej smoczy lekarze nie mogą mieć zielonego (zielonego. Cóż za zbieg okolicznośći) pojęcia o tym, jak to z niej wydostać.
- Czyli co mamy zrobić? Pozwolić jej umrzeć? Tak po prostu?- spytał Riko.
- Nie, oczywiście że nie!- prychnęłam.- Musimy tylko znaleźć to, czego potrzeba do unieszkodliwienia tej ch*lernej trucizny!
- Dobra, ale gdzie to coś jest, w takim razie?- za dużo pytań Riko, za dużo pytań.
- Już ja się tym zajmę.- rzuciłam.- Lepiej weź ją do siebie, tylko błagam cię, nie bierz jej do żadnego lekarza. To może jej tylko zaszkodzić.
To mówiąc otwarłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze.
- - - - kilka godzin później - - - -Leciałam już ponad 7 godzin. Moje srzydła powoli już zaczęły domagać się odpoczynku, ale nie mogłam im na to pozwolić. W dodatku byłam Bóg wie gdzie, więc pewnie moja podróż trochę się jeszcze przeciągnie. Wreszcie, kiedy powieki zaczęły mi już lekko opadać na oczy, przez dosłownie ułamek sekundy dostrzegłam błysk gdzieś pod sobą. Zleciałam w dół i zaczęłam szukać owego błysku, aż wreszcie zauważyłam to światło. Podeszłam bliżej. To coś znajdowało się pod mchem i wyglądało tak, jakby ktoś przykrył lampę grubym kocem. Odgarnęłam wszystko, co zasłaniało zasłaniało tą przedziwną... roślinkę (?). Wreszcie, gdy cała trawa i mech zostały odsuniete, poraziło mnie światło,bijące od tego.. czegoś. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do tego widoku, ostroznie zerwałam jedną z trzech roślinek, a resztę przykryłam mchem, po czym poszybowałam nad drzewami z powrotem na teren stada.

<Riko, co tam u was ?;p>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz