piątek, 21 czerwca 2013

Riko do Strigird

Leciałem właśnie na szybkie poranne zwiady. Rzuciłem jeszcze raz okiem na półkę z kamieniami, jakby upewniając się, że wszystkie nadal tam są, po czym machnąłem skrzydłami wzbijając się w powietrze. Jako, że nadal byłem wtedy w jaskini mało nie przyłożyłem głową w kamienne sklepienie i niezmiernie się radując, iż faktycznie tak się nie stało poleciałem dalej.
Bacznie obserwując okolicę swym sokolim okiem podśpiewywałem sobie coś pod nosem. Niektórzy mówili, że ładnie śpiewam, ale moim zdaniem okropnie fałszowałem. A raczej chyba moje zdanie liczy się najbardziej.
Od dawna nic strasznego się nie działo. Zero najeźdźców, wrogów czy innych niepokojących rzeczy. Trochę nudno. Nagle dostrzegłem w dole zielono-białego smoka, a właściwie smoczycę. Na imię jej chyba Strigird, ale znałem ją wyłącznie z widzenia. Złożyłem skrzydła spadając w dół, jak zwykle otworzyłem je dopiero kilka centymetrów ponad ziemią sprawiając sobie miękkie lądowanie.
-Czemu siedzisz tu sama? - zacząłem - na Plaży było większe zbiorowisko smoków, możesz tam iść, jeśli chcesz. - zauważyłem wzruszając ramionami. Rozłożyłem skrzydła, by znów wrócić do zwiadów, kiedy smok nagle się odezwał:
<Strigird? ^^>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz