Smoczyce od razu się wzburzyły(jak to
niestety z samicami bywa), chociaż może miały o co. No, nie mogłem się
powstrzymać. Nie da się kogoś NAUCZYĆ latać. To trzeba poczuć. Poczuć w
całym swoim ciele, musisz mieć coś, co by cię pchało do przodu. Ta
smoczyca właśnie to udowodniła: wkurzyła się, i po prostu poleciała, bez
żadnych wskazówek od nikogo. Jeśli białozłota myśli, że może ją krok po
kroku powoli kierować w stronę nieba, to się myli. Nie może traktować
tej młodej jak małe, zagubione cielątko. Po prostu mówisz raz, i karzesz
lecieć. Z całą resztą sama już musi dać sobie radę.
- Strigird ! Kiedy nad sobą nie panujesz,gdy jesteś zła latasz.. Teraz nauczę cię latać niezależnie od nastroju. - mówiła ,pomagając jej wstać.
Samica uśmiechnęła się delikatnie.
Prychnąłem, z lekkim usmieszkiem na ustach. Czy ona naprawdę wierzy, że to podziała? Ta druga od razu to zauważyła, i w mgnieniu oka pojawiła się zaraz przede mną.
- Czy masz coś do dodania?- spytała z obrazą w głosie.
Uniosłem jedną brew, co najwyraźniej wkurzyło samicę jeszcze bardziej.
- Nie, chyba po prostu posiedzę sobię i popatrzę na twoje wspaniałe metody- powiedziałem, po czym puściłem do niej oczko.
- Masz coś do moich metod nauczania?- spytała, prawie że się wydzierając, wciąż wściekła.
- A czy ja użyłem jakiekogolwiek okreslenia oprócz "wspaniałe"?- dodałem arogancko, po czym po prostu usiadłem i kontynuowałem oglądanie tej komedii.
Zielonobiała samica obruszyła się, po czym razem z drugą odeszły kilka kroków ode mnie.
- A więc na czym skończyłyśmy? A tak.. powyginaj troszkę skrzydła,a potem popracujemy nad równością wymachów. Nie wszystko naraz,bo się zgubisz. - powiedziała. Przez kilka chwil smoczyce pracowały nad wyginaniem skrzydeł smoczycy, i po jakiejś godzinie zaczęły faktycznie próbowac wzniesienia się w powietrze. Tyle że niezbyt dobrze im to wychodziło. W pewnym momencie smoczyca faktycznie uniosła się kilka metrów nad ziemią, ale po chwili zaczęła tracić rytm i równowagę, aż w końcu runęła z powrotem na ziemie. Uśmiechnąłem się lekko. Jak dla mnie to było dosyć zabawne, ale było mi trochę żal smoczycy. Wstałem więc i podszedłem do nich.
- Dobra, musicie naprawde zmienić taktykę, bo do nastepnej wiosny się z tym nie wyrobicie- powiedziałem.
- Nie wtrącaj się!- odparła białozielona smoczyca.- Ja i Aura świetnie damy sobie radę same.
Smoczyce zmierzyły mnie lodowatym wzrokiem. Poddaję się.
- Słuchajcie, nie chodzi mi o to, że wasze metody są złe. One są po prostu trochę zbyt... sztywne. Polegacie jedynie na formie technicznej, a tu nie o to chodzi. Chodzi mi tylko o to, że mógłbym Wam pomóc, a wy głupie raczej nie jesteście. Ale jeśli tak bardzo wam zależy na byciu upartym, to mogę odlecieć i już wam więcej nie przeszkadzać.- to mówiąc rozchyliłem lekko skrzydła, czekając na decyzję samic.
<Strigird? Aura? dajcie się wykazać ;V >
- Strigird ! Kiedy nad sobą nie panujesz,gdy jesteś zła latasz.. Teraz nauczę cię latać niezależnie od nastroju. - mówiła ,pomagając jej wstać.
Samica uśmiechnęła się delikatnie.
Prychnąłem, z lekkim usmieszkiem na ustach. Czy ona naprawdę wierzy, że to podziała? Ta druga od razu to zauważyła, i w mgnieniu oka pojawiła się zaraz przede mną.
- Czy masz coś do dodania?- spytała z obrazą w głosie.
Uniosłem jedną brew, co najwyraźniej wkurzyło samicę jeszcze bardziej.
- Nie, chyba po prostu posiedzę sobię i popatrzę na twoje wspaniałe metody- powiedziałem, po czym puściłem do niej oczko.
- Masz coś do moich metod nauczania?- spytała, prawie że się wydzierając, wciąż wściekła.
- A czy ja użyłem jakiekogolwiek okreslenia oprócz "wspaniałe"?- dodałem arogancko, po czym po prostu usiadłem i kontynuowałem oglądanie tej komedii.
Zielonobiała samica obruszyła się, po czym razem z drugą odeszły kilka kroków ode mnie.
- A więc na czym skończyłyśmy? A tak.. powyginaj troszkę skrzydła,a potem popracujemy nad równością wymachów. Nie wszystko naraz,bo się zgubisz. - powiedziała. Przez kilka chwil smoczyce pracowały nad wyginaniem skrzydeł smoczycy, i po jakiejś godzinie zaczęły faktycznie próbowac wzniesienia się w powietrze. Tyle że niezbyt dobrze im to wychodziło. W pewnym momencie smoczyca faktycznie uniosła się kilka metrów nad ziemią, ale po chwili zaczęła tracić rytm i równowagę, aż w końcu runęła z powrotem na ziemie. Uśmiechnąłem się lekko. Jak dla mnie to było dosyć zabawne, ale było mi trochę żal smoczycy. Wstałem więc i podszedłem do nich.
- Dobra, musicie naprawde zmienić taktykę, bo do nastepnej wiosny się z tym nie wyrobicie- powiedziałem.
- Nie wtrącaj się!- odparła białozielona smoczyca.- Ja i Aura świetnie damy sobie radę same.
Smoczyce zmierzyły mnie lodowatym wzrokiem. Poddaję się.
- Słuchajcie, nie chodzi mi o to, że wasze metody są złe. One są po prostu trochę zbyt... sztywne. Polegacie jedynie na formie technicznej, a tu nie o to chodzi. Chodzi mi tylko o to, że mógłbym Wam pomóc, a wy głupie raczej nie jesteście. Ale jeśli tak bardzo wam zależy na byciu upartym, to mogę odlecieć i już wam więcej nie przeszkadzać.- to mówiąc rozchyliłem lekko skrzydła, czekając na decyzję samic.
<Strigird? Aura? dajcie się wykazać ;V >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz