środa, 19 czerwca 2013

Riko do Karou i Bloowen

Zgodnie z zaleceniem Karou postanowiłem przenieść Bloowen do jakiejś jaskini. Moja była raczej znacznie bliżej więc stwierdziłem, że to tam się udam, a kiedy tylko smoczyca zniknęła ponad wysokimi drzewami użyłem mocy telekinezy, by podnieść ranną Bloowen do góry. Ta mruknęła co pod nosem zaniepokojona.
-Musimy znaleźć schronienie, nie wiadomo, czy ten ludzki pomiot gdzieś tu się nie czai. - odpowiedziałem zrezygnowanym tonem. Rozejrzałem się by się upewnić, czy moja teoria przypadkiem nie była prawdziwa i z ulgą stwierdzając, że na razie faktycznie go nie widziałem. W pełni zdawałem sobie sprawę z tego, że nawet jeśli tu jest to z pewnością sprytnie ukrył się przed naszym wzrokiem, ale wolałem teraz nie zaprzątać sobie tym głowy i zanieść smoczycę w bezpieczne miejsce.
Wzbiłem sie w powietrze cały czas ciągnąc ją za sobą używając swojej mocy. Minęło kilka minut lotu, kiedy zacząłem opadać z sił.
-Telekineza zabiera niesłychanie dużo energii... - mruknąłem sam do siebie. Spojrzałem na bezwładnie unoszącą się w powietrzu ranną smoczycę i postanowiłem, że jednak postaram się ją donieść w bezpieczne miejsce, czyli do swojej jaskini.
Dotarłem na miejsce. Z wielkim trudem, acz ostrożnie i bezpiecznie sprowadziłem Bloowen na ziemię - nadal posługując się mocą. Wkrótce wylądowałem sam i wszedłem do jaskini. Smoczycę ułożyłem na swoim legowisku. Oceniłem jej stan.
-Pospiesz się, Karou. - wymamrotałem kręcąc głową. - Wierzę, że Karou wróci zaraz z lekarstwem. - dodałem później głośno. Mijały godziny. Nie było jej, a stan Bloowen ciągle się pogarszał. Trucizny przyrządzane przez ludzi były niezwykle skuteczne. Nie zabijały od razu, zanim toksyny rozprzestrzeniły się po całym ciele mogło minąć od kilku godzin do kilku dni, zawsze jednak zwiastowały śmierć. Chyba, że ma się lekarstwo... Leżałem z na wpół otwartymi oczami obserwując wejście do jaskini, Bloowen chyba zasnęła, choć nie byłem do końca pewien. Nie wiem, ile tam leżałem. Czas dłużył się niemiłosiernie.
Nagle do jaskini wleciała długo wyczekiwana Karou. Trzymała coś świecącego. Lekarstwo?
<Karou? Nie mam zbytnio weny ;d>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz