niedziela, 8 września 2013

Ogłoszenie!

Więc tak:
Wkrótce mam zamiar odwiesić blog (może to nastąpią jutro lub najpóźniej za tydzień) ;)
Jako, ze chodze teraz do liceum nie bede mogła cały czas przesiadywać na blogu (ale postaram się najczęściej jak to możliwe)
Bede myślała o jakichś zmianach (oczywiście na lepsze :p) i jestem otwarta na wasze sugestie :)
Mam nadzieję, że mieliście udane wakacje :)

/Wasz Alfa Drake
 PS. Tylko się ogarnę :p

sobota, 13 lipca 2013

Ogłoszenie

W związku z tym że wiele osób jest na wakacjach albo nie ma głowy do pisania opowiadań zawieszam blog na czas trwania wakacji. Jednak od września wszystko wróci do normy ;)
I życze wszystkim udanych wakacji :)

/Wasz Alfa Drake

wtorek, 2 lipca 2013

Bloowen

Bloowen odchodzi z powodu braku czasu...

Karou do Bloowen i Rika


Z Bloowen na szczęście było wszystko ok. Nie była może jak nowo narodzona, ale po paru dniach odpoczynku będzie pewnie tak się czuła. Na razie zanieśliśmy ją z Rikiem do tej nowej Daainerys, żeby się nią zajęła. Podobno zna się na rzeczach, więc myślę że Bloowen jest w dobrych rękach. Nie miałam za bardzo nic do roboty: poleciałam nad Tęczową Rzekę, później pospacerowałam w okolicach Lodowca, ale nie działo się nic specjalnego. Nagle usłyszałam jakieś dźwięki. Wydawało mi się, że widzę cienie smoków w tej całej śnieżycy która panowała na górze. Miałam już wrócić do swojej jaskini, kiedy nagle coś mi podpowiedziało, że powinnam sprawdzić, czy nic się nie dzieje przy granicach. Przez chwilę wahałam się, ale w końcu stwierdziłam, że i tak jestem na tyle blisko, że nie zrobi mi to żadnej różnicy. Leciałam nisko aby nie zostać zauważona przez potencjalnych wrogów czy czymkolwiek byli, chyba że ich jednak nie było. Gdy zbliżyłam się do granic od strony lodowca postanowiłam włączyć moją przezroczystość, dzięki której całkowicie wtapiałam się w otoczenie.. Teraz już tylko szłam lekkim krokiem aby nie pozostawić śladów na śniegu. W końcu, kilka kilometrów za granicami dostrzegłam cienie istot, których z powodu śnieżycy na początku nie mogłam określić, lecz po bliższym przyjrzeniu się im mogłam z łatwością stwierdzić, że to smoki- niestety. Było ich tam z 7 czy 8, wszystkie miały świecące ślepia, tak że nawet przez tą wichurę mogłam z łatwością ich wypatrzyć. Podeszłam jak najbliżej mogłam, ledwie kilka metrów od smoków, i skuliłam się za drzewem. Cały czas byłam jednak w takiej pozycji, że w każdej chwili mogłabym odepchnąć się od ziemi i stąd zwiać. Chciałam jednak podsłuchać ich rozmowę.
- Jest za wcześnie- powiedział czerwonooki.
- Ale jak to?- odezwał się młodszy, mniejszy smok z pomarańczowymi oczami.- Przecież wszyscy są gotowi, trzeba tylko dać sygnał i już.
- Nie.- odparł stanowczo czerwonooki.- Będą przygotowani. Trzeba uderzyć wtedy, kiedy będą się tego najmniej spodziewać.
- Czyli kiedy?- spytała, teraz zdecydowanie była to smoczyca, zielonooka.- Musimy wiedzieć i wszystkich poinformować.
- W czasie pełni.- odparł powoli czerwonooki.- Wtedy nasza moc osiąga najwyższy poziom.
- Czyli... pełnia...- mamrotał coś młody pomarańczowooki smok.- To.. to za cztery dni!
- Tak. Dlatego wszyscy muszą być gotów.- dorzuciła zielonooka.- A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, te ziemie będą nasze.
Zmrużyłam oczy i zciągnęłam wargi ze złości, a z moich oczu niemalże poszły iskry. Wasze tereny? Po moim trupie.
- Robi się późno- zauważył fioletowooki smok, który stał wcześniej z tyłu. - Skoro dzisiaj nie atakujemy, to trzeba będzie wracać.
- Dobra, ruszamy się!- wykrzyknęła samica.- Wracamy do Fortecy, tam wszystko zostanie wam wyjaśnione.
Zaszeleściłam krzakiem.
Smoczyca to zauważyła.
Jako jedyna.
Smoki zaczęły wzbijać się w powietrze jeden za drugim, ale smoczyca cały czas była na ziemi.
- Nie idziesz z nami?- spytał czerwonooki.- Wiesz, że jeśli przyjdziesz za późno, to złoją ci skórę.
- Nie, już za wami lecę.- odparła.- Muszę tylko jeszcze coś sprawdzić.
- Jak tam sobie chcesz- powiedział potężny samiec, po czym uniósł się w powietrze. Z chwilą gdy smok zniknął w chmurach, z twarzy smoczycy zniknął spokojny wyraz twarzy, a pojawiło się przenikliwe, lodowate spojrzenie.
- Wiem, że gdzieś tu jesteś.- zaczęła.- Przede mną się nie schowasz...
Zaszeleściłam krzakami. Złapała przynętę.
Od razu rzuciła się w moją stronę, jednak była bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że niczego nie widzi. Odwróciła się. Teraz była moja szansa. Skoczyłam jej na plecy, a samica od razu zaczęła się turlać i szamotać. Wbiłam jej pazury w plecy, aby utrzymać się na niej i ugryzłam ją w kark, wstrzykując jej do ciała czarną, kleistą substancję. Smoczyca cała odrętwiała, a rana po ugryzieniu zaczęła się natychmiastowo goić. Samica była cała osłupiała. Pewnego rodzaju trucizna, którą wstrzyknęłam jej do żył pozwala mi na prawie całkowite przejęcie kontroli nad jej umysłem. Jest to po części powiązane z moją mocą wnikania do czyjegoś umysłu. Wytarłam buzię z mazi i schowałam się kilka drzew dalej, obserwując smoczycę. Po kilku sekundach otrząsnęła się, nie wiedząc za bardzo gdzie jest. Nie pamiętała nic z tego, co się właśnie stało. Ze zdziwieniem na twarzy otworzyła skrzydła, po czym wzbiła się w powietrze. 'Dziękuję ci, Thiaga. Zaprowadzisz mnie do tej waszej Fortecy Białego Ognia'- pomyślałam już po dokładnych oględzinach jej umysłu, po czym odbiłam się od ziemi i leciałam ile sił w skrzydłach, by poinformować Drake'a o tym, co się właśnie stało.

<Drake? :)>

Ramoth do Kenway'a

Mam pokazać co potrafię? Proszę bardzo. Uderzyłam mocno skrzydłami, lecąc coraz wyżej i wyżej. Na rozgrzewkę zrobiłam kilka beczek i śrub. Cały czas moja odległość od ziemi się zwiększała. Gdy już byłam na dogodnej dla mnie wysokości, ryknęłam ogłuszająco i złożyłam skrzydła. Zaczęłam pikować. Leciałam coraz szybciej i szybciej. Minęłam Kenway'a nie zwalniając. Ziemia zbliżała się do mnie w oszałamiającym tempie, jednak nic sobie z tego nie robiłam. Byłam pewna siebie. 10 metrów...9...6...3..., już za mało, żeby wzlecieć w górę. Pewne szanse na spotkanie z łamiącą kości ziemią, lecz nie dla mnie. 2 metry ... wskoczyłam w "pomiędzy". Zanurzyłam się w zimno i ciemność. 1...2...3... Wynurzyłam się kilka metrów przed Kenway'em. Smok cały czas patrzył za mną w dół, więc nie zauważył mnie. Zrobił to dopiero wtedy, gdy zapikowałam zaraz przed jego nosem. Minę miał the best! Ale nie chciałam zakończyć na tym pokazu. Znowu zaczęłam lecieć do góry, tym razem prawie pionowo. Po chwili przyłożyłam skrzydła do boków. Pikując zaczęłam obracać się wokół własnej osi, a zaraz po tym otwarłam pysk, z którego buchnął oślepiający strumień ognia. Płomienie lizały mnie po łuskach, nie wyrządzając mi żadnej szkody. Otaczał mnie kokon ognia. Z zewnątrz wyglądało ta jak spadająca, wielka ognista strzała. Gdy ziemia była już niebezpiecznie blisko, zamknęłam pysk, wyrównałam na chwilę lot, a potem zrównałam się z Kenwayem. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
-I co?- spytałam.

<Kenway?>

sobota, 29 czerwca 2013

Kenway do Ramoth

-I co? Skończyłeś oględziny? Nie chcę być niegrzeczna, ale może byś wyszedł? Albo nie! Pokaż mi swoją jaskinię!- oznajmiła Ramoth. Popatrzyłem na nią podejrzliwie. Miała pewny siebie, stanowczy wyraz twarzy.
- Kiepski pomysł.- rzuciłem krótko.
- Hej, ja pokazałam ci swoją. Teraz twoja kolej- upierała się.
- Bo jak nie to co?- spytałem z nonszalanckim tonem w głosie i uśmieszkiem na ustach.
- Nie ma żadnego "bo jak nie". Masz mi pokazać swoją jaskinie, i to już!- wzburzyła się smoczyca. Jak ja uwielbiam bawić się nastrojem innych. Wystarczy ledwie kilka słów i gestów, by całkowicie zmienić nastrój smoka.
- Skoro tak ci na zależy... to mogę zrobić wyjątek- powiedziałem, po czym puściłem do niej oczko, co najwyraźniej jeszcze bardziej ją wkurzyło. Stanąłem na progu jaskini, otworzyłem skrzydła i wzbiłem sie w powietrze.
* * * * * * * * * * * *
Lecieliśmy tak już sporą chwilę, gdyż moja jaskinia znajdowała się zupełnie po drugiej stronie terenów Stada. Nagle Ramoth szturchnęła mnie lekko. Popatrzyłem na nią a ona poleciała w górę, zakręciła się i zaczeła spadać w dół, po czym zrobiła fikołka i znów leciałą obok mnie. Przyjąłem wyzwanie. Zacząłem lecieć coraz wyżej i wyżej, aż w końcu, gdy byłem już wystarczająco wysoko, przyłożyłem skrzydła do ciała i zapikowałem w dół. Spadałem coraz szybciej, aż w końcu, gdy byłem gdzieś na wysokości Ramoth, przekroczyłęm prędkość dźwięku, co wyglądało tak jakby piorun uderzył w ziemię. Po całym lesie rozległ się huk. Przy okazji zanurkowałem do jeziorka i wyleciałem robiąc śrubę w powietrzu, poi czym zrównałem z lot z Ramoth. Wyglądała na... lekko zaskoczoną. Szturchnąłem ją i spojrzałem na nią porozumiewawczo. Teraz twoja kolej.

<No, Ramoth, pokaz co potrafisz ;) >

Bloowen Do Rika i Karou


Czekaliśmy z Rikiem niecierpliwie na Karou. Czas się okropnie dłużył. Riko zamyślony patrzył na wejście do jaskini.
<< Co mi jest?>>-myślałam-<<Czy wogóle wyjdę z tego? Czy będę mogła latać? Czy przeżyję?>>
Po chwili zasnęłam. Obudziła mnie krzątanina. Karou wzięła jakieś rzeczy po czym coś zrobiła i wlała mi do ust. Połknęłam. Riko i Karou poatrzyli bezprzerwy na mnie. Czyżby to było to lekarstwo? Myślałam że się pomylili nic nie działało. Myliłam się. Po chwili poczułam się lepiej.


<Karou?>

Strigird do Drake'a

Popatrzyłam na niego z rozpaczą. Jak mam to zrobić? Ja przecież nie umiem!
Zaczęłam brać spokojne wdechy i wydechy . Skupiłam całą moją moc na wytworzeniu mgły... Zaczął powstawać nikły cień.. Ledwie mgiełka w porównaniu do ciemnej gęstej masy Alfy . Mgiełka nagle zaczęła migotać i zgasła. Próbowałam jeszcze kilka razy. Wszystko kończyło się tym samym. Byłam już mocno zirytowana, a moje łapy były poszarzałe, jakby miały zamiar bez reszty ciała zmienić się w Smoka Cienia.
-Spróbuj jeszcze raz... Jesteś jeszcze nienauczona by...
-Czego nienauczona? Czego?! - wrzasnęłam już z rozpaczą w tej samej chwili zmieniając się w Smoka Cienia i wzbijać w powietrze . Wkurzyłam się... Wokół zapanowały nieprzeniknione ciemności, nawet strach pośród bezgwiezdnej nocy wydawał się jaśniejszy i bardziej przyjazny od teraźniejszej materii wytworzonej przeze mnie .
-Od zawsze byłam popychadłem i nic nie umiejącym smokiem! Rodzice wyrzucili mnie z gniazda, przygarnął mnie smoczy shaman który i tak mnie wydał na banicję! Od zawsze nic nie umiem! Od zawsze czuę sie jak okaleczona i śmiertelnie chora! Od zawsze! - z każdym słowem mgła wydawała się ciemniejsza i gęstniejsza.. Nagle uśmwiadomiłam sobie, że moim powołaniem nie jest Cień, ale Światło. Opadłam z łoskotem na ziemię, zmieniłam się w formę Light, a mgła zniknęła.
-Przepraszam Cię, Drake... - wyjąkałam, spuszczając głowę, a szmaragdowozielona grzywka zasłoniła mi oczy, jak zwykłam to robić, gdy byłam smutna, lub nieśmiała. Drake podszedł do mnie i...

< Drake ? :3 Mam chorobę zera weny D: >

Balck Night do Drake

- Drake. Masz chwilę pogadać? - zapytałam alfę nerwowo.
- O co chodzi tym razem Black... - zapytał smok. - Znowu coś znalazłaś?
- Nie... Tym razem nie chodzi mi o to. Ale pomyślałam sobie...
- Tak?
- Czy mogłabym jakoś ,,zasłużyć" na bycie dowódcą wszystkich obrońców?
- Możliwe... Ale nie jestem co do tego przekonany...
- Drake. Zauważ, że mamy już pełno obrońców. Są zmieszani! Ktoś powinien ich doprowadzić do porządku!
- I masz na myśli siebie? - zażartował Drake.
- Emmm... TAK!
- Skoro jest DUŻO smoków pełniących tą funkcję to mam DUŻY wybór.
- Ale ja jako jedyna się zgłosiłam. - odpowiedziałam pewna siebie.
- Chwilowo. Zastanowię się....
- Dobra. Nie będę poganiać. Ale zastanów się porządnie Ktoś musi w końcu pełnić tą funkcję! A i przydałby się jeszcze dowódca dla myśliwych i szpiegów. I oczywiście główny dowódca.
- Dobrze Black. Dam sobie radę.
- Jak tam chcesz.
Wzruszyłam ramionami i odleciałam.

<Drake dokończysz? PS. Moją propozycją na takie funkcje są wybory przez resztę stada ;)>

czwartek, 27 czerwca 2013

Ramoth do Kenway'a

-Śmiało, częstuj się- powiedział z lekką arogancją w głosie.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Chciałam go rozgryźć, ale niestety nie potrafiłam. Obserwowałam go uważnie przez chwilę, a potem spojrzałam na truchło leżące prze mną. Wyglądało smakowicie. Pochyliłam się i wciągnęłam w nozdrza zapach świeżego mięsa. Zerknęłam szybko na Kenway'a i ugryzłam mały kawałek hipogryfa.
-I co? Żyjesz!- powiedział z cynizmem smok.
-Pewnie na twoje nieszczęście- odgryzłam się.
-Skądże przyszedł ci taki pomysł do głowy?- uśmiechnął się złośliwie.
Spojrzałam na niego z pogardą i wyplułam kawałek, który miałam w pysku pod jego nogi. Odwróciłam się potem do mojego śniadania i przysmażyłam go ogniem. Zabrałam się za jedzenie.
-Jak widzę lubisz gorące.
Nie odpowiedziałam. Kenway przyglądał mi się przez chwilę, a potem podszedł do hipogryfa i zaczął go jeść z drugiej strony. W końcu po zwierzaku została już tylko kupka kości.
-Smakowało?- spytał ze złośliwym uśmieszkiem, a potem puścił do mnie oczko.
Wkurzało mnie to: ten jego uśmiech, puszczanie oczek i przesadna pewność siebie.
-Co tak stoisz?- warknęłam.- Myślisz, że teraz zaproszę cię do swojej jaskini?
-Nie myślałem tak, ale skoro sama to zaproponowałaś...
-O nie!
-Cóż, za to śniadanie mógłbym przynajmniej dowiedzieć się gdzie mieszkasz...
Spiorunowałam go wzrokiem, ale splamiłabym swój honor, gdybym teraz odleciała. Dzięki niemu byłam syta, więc wypadało, skoro chce, pokazać mu tą jaskinię.
-No to chodź- powiedziałam ze złością i nie oglądając za siebie, skoczyłam w powietrze. Natychmiast przyspieszyłam. Po chwili Kenway zrównał się ze mną. Dobrze latał...ale to nie znaczyło, że lepiej ode mnie! Gdybym chciała, mogłabym go teraz zgubić, choćby wchodząc w "pomiędzy". Szybko odpędziłam od siebie tą myśl.
-Jesteśmy na miejscu- rzekłam lądując obok wejścia. Kenway natychmiast wleciał do środka, a ja szybko wpadłam za nim. Smok chodził od kąta do kąta skanując wszystko swoim zimnym wzrokiem.
-I co? Skończyłeś oględziny? Nie chcę być niegrzeczna, ale może byś wyszedł? Albo nie! Pokaż mi swoją jaskinię!

<Kenway? Kiepsko z weną >

środa, 26 czerwca 2013

Kenway do Ramoth


-Nie mam zamiaru tracić czasu- oznajmiła dumnym tonem.- A teraz, jeśli pozwolisz, opuszczę twoje wielmożne towarzystwo i zrobię coś pożytecznego, tzn. w końcu coś zjem, bo pewne osoby nie pozwoliły mi tego zrobić wcześniej.
-Czyżby?
Widziałem jak bardzo stara się mnie ignorować, i widziałem też jak dobrze jej to wychodziło. Otworzyła skrzydła, przygotowując się do lotu.
- Tylko nie połam sobie pazurków- rzuciłem, odwracając się do odejścia.
Słyszałem jak na dosłownie ułamek sekundy smoczyca zamiera, po czym odwraca się błyskawicznie, aby znaleźć się tuż przede mną. Ja w tym samym czasie odwróciłem się, i znów staliśmy naprzeciwko siebie.
- Coś ty powiedział?- wycedziła.
- Nie jesteś głucha, dobrze słyszałaś.- odparłem z nonszalanckim uśmiechem na ustach i pewnością w głosie.
- Jak ty... ty... jeszcze chwila, a normalnie...
- Hej, spokojnie, tylko bez nerwów!- powiedziałem i zaśmiałem się lekko, ale szczerze, rozbawiony całą sytuacją.- Chodź. Mam w lesie coś co ci się spodoba.
Odwróciłem się i ruszyłem przed siebie, ale po kilku krokach odwróciłem głowę i spojrzałem na smoczycę, która nie ruszyła się z miejsca.
- Mówiłaś coś o tym, że jesteś głodna?
Ramoth zmierzyła mnie wzrokiem, po czym uniosła brew.
- Naprawdę nie ma się czego bać... nie jestem taki zły na jakiego wyglądam- dodałem pełnym "litości" głosem, po czym puściłem do niej oczko.
Prychnęła, ale ruszyła za mną. Kiedy wreszcie dotarliśmy do lasu, odgarnąłem krzaki, a tam wciąż leżał martwy hipogryf, którego upolowałem jeszcze tego ranka. Ramoth podeszła bliżej niepewnie, prawdopodobnie wciąż nie wiedząc, czy mi zaufać czy nie.
- Śmiało, częstuj się.- powiedziałem lekką arogancją. Smoczyca wciąż patrzyła na mnie podejrzliwie.

,Ramoth? wciąż brak weny... >

Ramorh do Kren'a


Spojrzałam ze zdziwieniem i niepewnością na Krena. Jego łapa była cała biała i ten kolor szedł powoli po całym jego ciele.
-Nie dotknął cię przypadkiem jakiś duch?- spytałam przyglądając się zjawisku.
-Nie! Znaczy, może, nie wiem! Myślisz, że to od tego?- spytał z lekką rozpaczą w głosie.
-Nie jestem pewna. Mnie też duch dotknął a nie mam żadnego śladu po tym- dla pewności spojrzałam jeszcze raz na mój ogon.- Może ten twój był w przeszłości jakimś alchemikiem? I wymyślił substancję wybielającą!
-Nie żartuj...pomocy!
-Zabiorę cię do mojej jaskini- stwierdziłam.
-Jak? Nie dam rady lecieć?
-Teleportuję się z tobą- I nim Kren zdążył się odezwać, chwyciłam go w szpony, odbiłam się od ziemi, uniosłam na wysokość około dwóch metrów i skoczyłam w "pomiędzy". Wylądowaliśmy w mojej jaskini.
-Nigdy więcej!- krzyknął Kren kładąc się na podłodze.
-Musi być na to jakaś odtrutka- powiedziałam wąchając zmienione chorobowo miejsca.
-Ta...tylko gdzie?
-Nie wiem, ale... wiem kto będzie to wiedział.
Nic nie mówiąc wyskoczyłam z jaskini w poszukiwaniu pewnej smoczycy, która dość często przebywa w Nocnym Lesie. Po kilku minutach poszukiwań w końcu ją znalazłam.
-Black Night!- krzyknęłam lądując z impetem przed smoczycą.- Potrzebuję twojej pomocy- szybko wytłumaczyłam jej całą sprawę.- Pomożesz?

<Black Night?>

wtorek, 25 czerwca 2013

Ogłoszenie

Celebrant zostaje usunięty z powodu niepisania opowiadań :c
Ale za to witamy dwóch nowych samców c:

/Wasz Alfa Drake

Kren do Ramoth

-Chyba przeleportowałem się - mówiłem w myślach i nagle otworzyłem oczy - gdzie ja jestem?
Byłem w dziwnym miejsc,spojrzałem na swoją łapę była taka dziwnie biała.Robiłem się cały biały.Szybko przeleportowałęm się do Ramoth.
Gdy ją zobaczyłem pobiegłem do niej:
-Ramoth ze mną jest coś dziwnego - powiedziałem jednym tchem
-O matko!- krzykła Ramoth
-Pomóż!
(Ramoth?)

Ramoth do Kenway'a

Spiorunowałam wzrokiem smoka. Wiedziałam, że musi być jednym z nowszych, bo nie za bardzo go kojarzyłam.
-Owszem- powiedziałam dumnie się prostując.- A ty kto?
-Nie wiesz?- spytał. W jego głosie można było wyczuć złośliwość.
-Nie, ale wolałabym wiedzieć jakie smoki mam unikać, żeby znowu nie zostać poturbowanym- powiedziałam z wyższością.
-Poturbowanym? A kto przed chwilą uratował ci życie?
-Gdybyś potrafił latać jak smok nie musiałabym się o nie martwić. A po za tym sama bym sobie dała radę.
-Akurat- prychnął.
Denerwował mnie i to bardzo. Nie chciał podać imienia- proszę bardzo, sama się dowiem. Sięgnęłam w jego stronę myślami i zaraz wiedziałam jak go zwą.
-Kenway. Cóż za cudne imię- powiedziałam z ironią.
Smok spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale zaraz zastąpiła je zwykła obojętność.
-Królewskie- odpowiedział z uśmieszkiem i znowu puścił do mnie oko. Udawałam, że tego nie widzę.
-Samo imię nie robi już ciebie księcia. Żeby nim być trzeba umieć się zachowywać.
-A ty niby potrafisz?
-Na pewnie lepiej niż ty- odpowiedziałam z wyższością.- Przynajmniej uważam jak latam.
-Tak ci się tylko wydaje- powiedział, a na jego pysku wykwit uśmiech typu "spróbuj a się przekonasz".
-Nie mam zamiaru tracić czasu- uprzedziłam go.- A teraz, jeśli pozwolisz, opuszczę twoje wielmożne towarzystwo i zrobię coś pożytecznego, tzn. w końcu coś zjem, bo pewne osoby nie pozwoliły mi tego zrobić wcześniej.
-Czyżby?
Zignorowałam jego pytanie i zaczęłam przygotowywać się do lotu.

<Kenway?>

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ramoth do Kren'a

Spojrzałam z wściekłością na zbliżające się w naszą stronę upiory. Ryknęłam wyzywająco w ich stronę, ale te nic sobie z tego nie robiły. Nie lubiłam odwrotów... ale teraz nie miałam innego wyjścia.
-Ramoth!- krzyknął Kren.
Spiorunowałam jeszcze raz wzrokiem najbliższego mi ducha i pobiegłam w stronę smoka. Las rósł tu tak gęsto, że nie daliśmy radę lecieć i musieliśmy uciekać na piechotę. Biegliśmy ile sił w nogach, ale zjawy były coraz bliżej. W pewnym momencie wpadliśmy w ślepy zaułek. Wokół nas zacieśniał się krąg duchów. Stanęłam na dwóch łapach, a za mną zrobił to samo Kren. Jednak zjawy nic sobie z tego nie robiły. Ryknęłam wściekła i zalałam kilka upiorów strugami ognia. Gdyby to była istota żywa już byłaby na granicy życia i śmierci. Z tymi potworami jednak nie dało się tak wygrać.
-I co teraz?- spytał Kren, a w jego głośnie usłyszałam nutkę strachu.- Drzewa są za gęsto, nie wylecimy stąd!
-Mówiłeś, że umiesz się teleportować!?- krzyknęłam w jego stronę tak, żeby usłyszał mnie mimo wycia umarłych.
-Mówiłem...
-No to na co czekasz?- spojrzałam na niego i zobaczyłam, że przygotowuje się do teleportacji. Warknęłam ze złością w stronę duchów i skoczyłam w powietrze, aby przejść w "pomiędzy". Jednak nim całkowicie zniknęłam poczułam dziwny chłód na ogonie. Coś jakby dotyk nieumarłego. Próbowały wciągnąć mnie do swojego świata. Nie mogłam się poddać. Otoczyła mnie ciemność. Zaczęłam liczyć...raz...dwa...trzy! Wyleciałam w blasku słońca na polanę przed Nocnym Lasem. Otrzepałam się i spojrzałam w stronę swojego ogona i wtedy mnie wmurowało. Faktycznie, duch chwycił się mnie w czasie mojej teleportacji, ale nie to mnie dziwiło. Zjawa dziwnie się zachowywała. Wiła się w miejscu, kurczyła i trzęsła. Po chwili wybuchła i otoczył mnie maleńki obłoczek dziwnej substancji. Przyjrzałam się uważnie miejscu, gdzie zniknęła, a potem rozejrzałam się dookoła. Chciałam znaleźć Krena...

<Kren, udało ci się uciec?>

Kren do Ramoth

-No to teraz lećmy do - chwilę się zastanawiałem i powiedziałem - do Nocnego lasu
-Podobno tam są duchy i potem się nie da wrócić do domu - powiedziała Ramoth
 -Boisz się?Przecież to tylko mit - powiedziałem spokojnym głosem,ale takim dojrzałym.
-No wiem,to lećmy - powiedziała Ramoth
Wbiliśmy się w ciemne niebo pełne gwiazd.Ramoth jeszcze się trochę popisywała.Gdy wylądowaliśmy usłyszeliśmy dziwne,głośne dźwięki.
-No,a jak nie wrócimy? - zapytała się Ramoth.
-Przecież to tylko legenda - powiedziałem i się zapytałem Ramoth -czy ty wymiękasz?
-Nie!Nigdy! - powiedziała dumnie smoczyca
-Ok,chodźmy
Weszliśmy do lasu było ciemno,chyba nawet była już północ.Gdy szedłem potknełęm się i wylądowałem na czymś dziwnie białym i było to mokre.
-Co to jest? - zapytała się Ramoth.
-Nie wiem,ale chodźmy - odpowiedziałem
Coś białego ciągło się i ciągło,jakby nie miało końca.
I nagle ujrzeliśmy pełno duchów i zjaw.
-Chodźmy lepiej Ramoth -powiedziałem
-Tak - odpowiedziała samica
-Szybko - powiedziałem
(Ramoth?)



Kenway do Ramoth

Wstałem dość wcześnie rano. Postanowiłem udać się na krótki lot nad terenami i tak też zrobiłem. Otworzyłem skrzydła, machnąłem nimi kilka razy i już znajdowałem się wysoko nad drzewami. Była lekka mgła, ale nie przeszkadzało mi to. Leciałem szybko, ale spokojnie jak na mnie. W końcu znudziło mi się i zapikowałem w dół, nurkując pomiędzy drzewami. Leciałem z zawrotną prędkością, omijając przeszkody i prześlizgując się pomiędzy drzewami, aż w końcu znów wzbiłem się wysoko w powietrze. Słońce zaczęło już powoli wschodzić. W pewnym momencie wleciałem w dosyć gęste chmury. Nie przejąłem się tym zbytnio, i zacząłem po prostu lecieć pomiędzy chmurami. Dzięki moim wyostrzonym zmysłom nie robiło to dla mnie żadnej różnicy. Niestety zamyśliłem się lekko, i dopiero w ostatniej chwili zauważyłem, że coś leci w moim kierunku. Nagle zza chmur wyłoniła się smoczyca. Ja zdołałem się lekko przekręcić aby zamortyzować zderzenie, ale ona nie miała zielonego pojęcia o tym, że się tam znajduję. Walnęła we mnie całą siłą swojego ciała i rozpędu, a że musiało to nią porządnie wstrząsnąć, w końcu zaczęła spadać. Westchnąłem, przyłożyłem skrzydła do ciała i zacząłem spadać za nią. Samica próbowała odzyskać równowagę machając skrzydłami, ale była zbyt zdezorientowana. W końcu dosięgnąłem jej i złapałem, po czym otworzyłem skrzydła robiąc z siebie coś w typie spadochronu. Po kilku chwilach smoczyca odzyskała rozum i wyrwała się z moich szpon, po czym zleciała na ziemię, a ja wylądowałem zaraz za nią. Złożyłem skrzydła i uśmiechnąłem się do niej arogancko.
- Następnym razem patrz na to, gdzie lecisz.- rzuciłem, po czym puściłem do niej oczko. To pewnie musiało ją wkurzyć, ale nie dawała tego po sobie poznać. Przypatrzyłem się jej chwilę i już wiedziałem kto to jest.
- ...Ramoth- dodałem, wciąż z pewnym siebie uśmieszkiem.

<Ramoth? wena uciekła i nie chce do mnie wrócić .___.>

niedziela, 23 czerwca 2013

Drake do Strigird

Podszedłem do niej i pomogłem wstać.
- Jednak zaczniemy trening twoich mocy na ziemi. - powiedziałem.
Samica lekko otrzepała się z ziemi. Skinęła łebkiem.
- Chodźmy na Szmaragdowa Polanę.
Ruszyliśmy. Samica szła ze spuszczoną głową. Ja myślałem nad tym czego ją nauczyć. Gdy dotarliśmy na miejsce powiedziałem:
- Ponieważ świetnie władasz mocami światła jestem o ciebie raczej spokojny. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Samica odwzajemniła uśmiech.
- Więc na początku stwórz gęstą.
Strigird rozejrzała sie dookoła.
- Ale tu nie ma żadnej wody.
- Ty masz stworzyć mgłę z nicości. - rzekłem - to jest jedna z mocy żywiołu mroku.
Popatrzyła na mnie pytająco.
- Patrz.
Stworzyłem wokół nas gęstą czarna mgłę, która przesłoniła świecące słońce, jednak po chwili znikła
- Teraz twoja kolej.
<Stri?>

Black Night do Drake'a

Wyszłam późno z jaskini, aby rozejrzeć się po okolicy oraz, aby rozprostować skrzydła. Leciałam wzdłuż naszej granicy gdy nagle usłyszałam donośny ryk. Nie był to ryk smoka. Poleciałam w stronę gdzie dobiegał tajemniczy odgłos. To co tam zobaczyłam ciężko było opisać! Miało głowę lwa, kozła i smoka! Zamiast ogona miał tułów węża, skrzydła nietoperza i tylnie nogi konia! Lecz najbardziej przypominał lwa.
<Chimera! Lepiej się do niej nie zbliżać...> - pomyślałam sobie i pędem leciałam w stronę jaskini Drak'a. Gdy doleciałam na miejsce omal nie uderzyłam łbem o ziemię.
- Drake! - krzyknęłam. - Wstawaj! Musisz to zobaczyć! Szybko!
- Kto... - powiedział zaspanym głosem smok podnosząc się i spoglądając wszędzie. - Black. Co ty tutaj robisz? Jest...
- Druga nad ranem. - dokończyłam za niego. - Choć ze mną!
- Ale jest tak wcześnie... Nie możesz zaczekać z tym do rana.
- Jeżeli chimery można ,,odłożyć" do rana...
- CHIMERY!? - zapytał nieco bardziej rozbudzony Drake. - Co? Gdzie one są?
- Nie do końca ,,one" - chwyciłam go za słowo. - Tylko jedna.
- Jedna to tak jakby było ich tuzin! Zbierz wszystkich zwiadowców i myśliwych. Ty też lecisz. Pokażesz nam gdzie jest ta chimera.
- Tak jest.
Zgodnie z poleceniem zwołałam wszystkich. Trochę czasu zajęło mi wybudzenie ich wszystkich, ale w końcu się udało. Drake opowiedział im o celu tego ,,spotkania" i wszyscy zaczęliśmy lecieć w tronę kryjówki chimery. Gdy dolecieliśmy na miejsce nasz alfa zauważył stwora lecz nie wydał rozkazu do ataku.
- To zbyt niebezpieczne! - powiedział. - Musimy mieć plan...
- Trzeba działać! - krzyknęłam i zaczęłam lecieć w stronę chimery.

<Drake dokończysz?>

sobota, 22 czerwca 2013

Kenway do Aury i Stigird

Smoczyca faktycznie leciała. Wzbiłem się w powietrze aby dogonić ją i Aurę. Wystarczyły ledwie cztery porządne machnięcia i już byłem przy nich. Zauważyłem, że Strigird porusza się w powietrzu z niesamowitą lekkością- skrzydła ma szeroko rozłożone i wyglądało to jakby bardziej szybowała niż leciała, bo na pierwszy rzut oka wydaje się, ze w ogóle nimi nie porusza. Ale jeśli popatrzyć na to dłużej, to widać że robi powolne, lekkie machnięcia, dzięki czemu właśnie wciąż jest obok nas, a nie twarzą w ziemi. Podleciałem na chwilę do Aury i odciągnąłem ją na bok.
- Załapała..- powiedziała Aura.
- I to jak..- odparłem, z lekkim zachwytem w głosie, ale wciąż pewnym siebie- niesamowite. Dosyć szybko się poduczyła.
- Jak na czterolatka który nigdy wcześniej nie latał...
Nagle Strigird zaczęła stopniowo obniżać lot, aż wreszcie znalazła się na ziemi.Ja z Aurą zapikowaliśmy w dół i po chwili staliśmy już obok niej.
-Stri? - Cos się stało? - zapytała Aura z powietrza. Strigird uśmiechnęła się do niej.
-Nie.. Po prostu mam za słabe jeszcze skrzydła do dlugotrwałego lotu. Z czasem mi to przeminie. Na razie wolę stąpać po solidnej ziemi. - wytłumaczyła.


<Aura, Strigird? 0 weny o-o >



piątek, 21 czerwca 2013

Stringird do Rika

-Nie chcę tam być. - mruknęłam, niezdarnie wymachując ogonem. Bałam się dużego skupiska smoków. Przypominały mi raczej roje krwiożerczych bestii niźli pobratymców.
-Chodź wiec, polecimy gdzieś. - zaproponował Riko, robiąc w powietrzu piękne koło.
-Nie mogę.
-Czemu? - samiec ze zdziwienia opadł na ziemię.
-Dopiero niedawno nauczyłam się latać. Do czwartego roku życia z osmioma miesiącami byłam nielotem. - westchnęłam.
-Nadal wolę ruszać się po ziemi. Powietrze jest niebezpieczne i zwodnicze. Do tego od tak długiego okresu nie-latania mam słabe skrzydła i...
-I...?
-I nie chcę, byś się ze mnie naśmiewał, gdybym nagle gdzieś rabnęła, lub wypadła z kursu lotu. - dokończyłam, spuszczając łeb a moje szmaragdowozielone kłaki przysłoniły mi oczy .

< Riko? ;3 Zero weny >

Stringrid do Kenway'a i Aury

Poczułam wiatr w swoich skrzydłach, poczułam go! Ucieszona zatoczyłam swoje pierwsze w życiu koło . Dopiero teraz zauważyłam, że każdy smok ma inny styl latania: Aura wybijała skrzydła wolno i dostojnie, a Kenway szybko i natarczywie... Jaki ja miałam rytm ? Smoczyca i smok mówili coś między soba, a ja próbowałam opanować do końca moją nową zdolność. Po kilku minutach skrzydła zaczęły mnie niemiłosiernie boleć. Opadłam na ziemię z westchnięciem rozkoszy, czując solidną ziemię pod łapami. Wolałam jednak stąpać po ziemi, mimo iż akrobacje i latanie były cudowne.
-Stri? - Cos się stało? - zapytała Aura z powietrza. Uśmiechnęłam się.
-Nie.. Po prostu mam za słabe jeszcze skrzydła d dlugotrwałego lotu. Z czasem mi to przeminie. Na razie wolę stąpać po solidnej ziemi. - uśmiechnęłam się.

< Kto odpowie? :3 Auro, jestem mistrzem cienkiej riposty X'D >

Aura do Drake'a

Spojrzałam z zapytaniem na Drake'a.
- Ja... - zaczęłam mówić - Nie.. - dodałam zrezygnowana.
Samiec spojrzał na mnie zrezygnowanym wzrokiem. Jednak chyba przypomniał sobie,że nic nie pamiętam.. Jedyne co ,to wizje przeszłości.
- O czym myślałeś ? - zapytałam zaciekawiona.
- Właśnie o tym.. - odparł wciąż zamyślony smok.
Westchnęłam tylko cicho. Byłam już całkiem zrezygnowana.. Chciałam na chwil parę zapomnieć o tym.
- Poszybujemy ? - zapytałam z uśmiechem odciągając go od poprzedniego tematu.
Czarny smok skinął głową. Wzbiłam się w powietrze z jedną parą skrzydeł. Drake,również wspiął się w górę po linii powietrznej. Kiedy byliśmy już m.w. w chmurach rozłożyłam skrzydła ,do szybowania i dałam się nieść wiatrowi. Omijaliśmy obłoki i czasami wlatywaliśmy  w kilka.

<Drake ? Wyczerpuję wenę na Perełki xD I większość zapasów na Kenway'a i Stringrid XD >

Aura do Kenway'a i Stringrid

Patrzyłam wciąż na smoczycę. Nie wiedziałam,czy zaproponować dalszy cąg nauki,czy zwyczajnie odejść..
- Kenway.. Jeżeli chcesz,to ty ją ucz. Ja się widocznie nie nadaję. - zwątpiłam w siebie. Rozłożyłam jedną parę skrzydeł. Wzbiłam się lekko na wietrze. Bryza fiołków nadlatywała z zachodu. Nade mną przeleciała grupka wróbli,wszystkie zgrabnie mnie ominęły. Czekałam na silniejszy wiatr,by móc rozciągnąć dawno nie używaną drugą parę skrzydeł i poszybować gdzieś wyżej.
- Widzę,że zwyczajnie nie chcesz mi dojść do źródła. - dodałam ,patrząc na samca.
On odwzajemnił spojrzenie. Stringrid również na mnie popatrzyła.
- Jakiego .. Źródła ? - zapytał lekko zaciekawiony ,a zarazem poirytowany Kenway.
Westchnęłam głucho i z powrotem zleciałam na ziemię. Odwróciłam się do samicy.
- Posłuchaj uważnie. - zaczęłam mówić - Rozłóż swoje piękne skrzydła. Nie machaj nimi.. Rozłóż je i posłuchaj śpiewu wiatru. Jak kołysze twoimi piórkami i świszcze pomiędzy nimi. Zamknij oczy i wczuj się w to. W ten powiew i lekką bryzę świeżości. - mówiłam kojąco. Następnie czekałam ,aż samica zrobi to o czym mówiłam. Wszystko wykonywała razem z moimi słowami. Ciemny smok przypatrywał się temu co ja mówię ,a Stringrid robi.
- Czuję.. - szepnęła.
- Czy wyczuwasz rytm jaki nadaje ci wiatr ? - dopytywałam.
- Tak.. Znaczy... Tak mi się wydaje. - odparła mało zdecydowana.
- Nie ! To jest twój pierwszy błąd.. Jesteś niepewna.. Przepraszasz za to,że żyjesz. Musisz być pewna tego co robisz. Pewna swojego zdania. - podniosłam dotąd swój delikatny ton.
- Czy czujesz ten rytm ? - zapytałam ponownie.
Samica chwilę milczała ,jednak po chwili jednoznacznie wykrzyknęła "Tak!".
- Zamachaj skrzydłami,delikatnie w rytmie jaki nadaje ci wiatr. - kontynuowałam. Smoczyca uczyniła ,jak ja jej nakazałam. Jedno skrzydło szło nierówno z drugim.
- Stop. Machaj równo. - poleciłam - Zacznij od nowa machać. Spokojnie. - dodałam.
Zaprzestała na moment unoszeniu skrzydeł w górę i w dół. Ale po dłuższej chwili,zaczęła ponownie,jednak równo. " Swietnie " pomyślałam tylko. Kątem oka,patrzyłam na Kenway'a.  Ten podszedł trochę bliżej i zdziwiony spojrzał na mnie. Mimo tego,ja kontynuowałam.
- Jeżeli to czujesz,jeżeli wiesz co to wiatr. Jeśli chcesz latać... W rytmie jaki nadał ci wiatr,zamachnij się mocno skrzydłami. A potem jeszcze kilka razy równie mocno ! Równo i zdecydowanie. Nie lękaj się ! Musisz być,zdecydowana i nieugięta. Pewna ,czego chcesz. Kiedy będziesz na wybranej przez siebie wysokości,machaj równo,lecz nie tak mocno,ale zarazem z rytmem. Czuj wiatr,czuj powietrze. - mówiłam.
Smoczyca,bez zawahania spojrzała na swoje skrzydła,a następnie wzbiła się w górę. Kiedy była na wysokości ok.5 metrów,zaczęła pomachiwać wolniej,spokojniej,ale równie zdecydowanie. Żadne skrzydło nie uciekało jej już w bok. Obydwa,chodziły w tym samym tempie. Stri się ucieszyła i to bardzo,jednak mimo to nie straciła równowagi.
- Brawo ! - krzyknęłam. Rozłożyłam pierwszą parę skrzydeł i wzleciałam do niej. Z góry patrzyłam na Kenway'a. Ciekawa byłam jego reakcji. Z uśmiechem spoglądałam na Stringrid.
- Wiatr musi cię nieść. Z czasem nauczysz się szybować . - zaśmiałam się podekscytowana.
- Dziękuję ! - odparła.
Samiec podleciał do nas. Odciągnął mnie na chwilę od smoczycy. Mimo to wciąż na nią zerkałam. Ale ta uradowana,radziła sobie świetnie,latała do przodu i do tyłu.
- Załapała.. - szepnęłam jakby do siebie.


<Sorry.. Coś mało weny.. Ja? Wykazać ? Hahahahahahaha,rozwalasz system XD Kenway ? Stri ? *v*>

Riko do Strigird

Leciałem właśnie na szybkie poranne zwiady. Rzuciłem jeszcze raz okiem na półkę z kamieniami, jakby upewniając się, że wszystkie nadal tam są, po czym machnąłem skrzydłami wzbijając się w powietrze. Jako, że nadal byłem wtedy w jaskini mało nie przyłożyłem głową w kamienne sklepienie i niezmiernie się radując, iż faktycznie tak się nie stało poleciałem dalej.
Bacznie obserwując okolicę swym sokolim okiem podśpiewywałem sobie coś pod nosem. Niektórzy mówili, że ładnie śpiewam, ale moim zdaniem okropnie fałszowałem. A raczej chyba moje zdanie liczy się najbardziej.
Od dawna nic strasznego się nie działo. Zero najeźdźców, wrogów czy innych niepokojących rzeczy. Trochę nudno. Nagle dostrzegłem w dole zielono-białego smoka, a właściwie smoczycę. Na imię jej chyba Strigird, ale znałem ją wyłącznie z widzenia. Złożyłem skrzydła spadając w dół, jak zwykle otworzyłem je dopiero kilka centymetrów ponad ziemią sprawiając sobie miękkie lądowanie.
-Czemu siedzisz tu sama? - zacząłem - na Plaży było większe zbiorowisko smoków, możesz tam iść, jeśli chcesz. - zauważyłem wzruszając ramionami. Rozłożyłem skrzydła, by znów wrócić do zwiadów, kiedy smok nagle się odezwał:
<Strigird? ^^>



Stringird do Kenwaya i Aury

-Świetnie. - mruknęłam, dzisiaj wyraźnie zirytowana. To był ten jeden dzień z miliona w którym udało mi się rozwścieczyć . Zaczęłam dreptać w tę i spotrotem, patrząc trochę spode łba na Kenwaya . Aura stała spięta w milczeniu, a samcowi zdrętwiały skrzydła od ich uchylenia .
-Strigird, to Twoja decyzja . - podjęła Aura.
Trzasnęłam w ziemię ogonem, lekko zirytowana.
-Czemuż na mnie pada wybór? - mruknęłam . Kenway podszedł do mnie .
-Spróbuj się odprężyć, jesteś cała spięta...- próbował mówić to spokojnie, bez irytacji . Natomiast ja cała stawałam się z chwili na chwilę zirytowana .
-Może na razie nie będę latać? Swietnie mi idzie życie na lądzie! - warknęłam i zaczęłam biec od nich. Przez długie lata stapania po nierównej,ostrej, czasami zdradzieckiej ziemi moje łapy wykazywały skłonność do długodystansowego szybkiego biegu. Zirytowana zaczęłam uciekać od nich, by na chwilę odsapnąć, za dużo jak dla mnie dzisiaj wrażeń! Aura i Kenway wzbili się w powietrze goniąc mnie . Byłam pełna irytacji, znowu zmieniłam się w smoka ciemności. Ogonem i pazurami przy okazji rozchlastałam pień jednego z drzew, które z jękiem trochę sie osunęło . Byłam wzburzona . Uroczy dzień, doprawdy... Rozłożyłam skrzydła i z głuchym warknięciem wzbiłam się do lotu. Przynajmniej umiem latać, gdy jestem wściekła.. To już coś. Latałam i uciekałam od nich. Po pół godziny moja wściekłość zelżała, wracałam do mojego normalnego nastroju. Zaczęłam obniżać lot. Nagle sobie zdałam sprawę, że jestem nad przepaścią. Byłam już smoczycą światła, zaczęłam spadać w otchłań. Rozpaczliwie machałam skrzydłami. Na próżno . Nagle rozpostarłam je na całą szerokość. Powietrze wybrzuszyło moje skrzydła, zaczęłam wolno bardzo wolno spadać. Przechyliłam się lekko i skręciłam w lewo. Tam uczepiłam się półki skalnej i zaczęłam wspinać w górę.
-Już nigdy.. w życiu.. Nie będę.. Latać....- sapałam za każdym schwytaniem pazurem kamienia . Podczas lotu( a najbardziej podczas skrętu i rozpostarcia skrzydeł) sparaliżował mnie strach, nie mogłam nic robić, słuchałam czegoś innego... Schwytałam sie po raz ostatni kamieni i skoczyłam na równy grunt. Tam stali zasapani Kenway z nieokreśloną miną i Aura z przerażoną i radosną miną.

< Kto odpowie? :3 baliście się? >8D Kenway, je nie umiem sie wykazać, Aura umie lepiej! :V>

Ramoth do Kren'a

-Kusząca propozycja- powiedziałam z przekąsem. Zgodzić się czy nie?- myślałam. Ehhh... w końcu nie mam nic innego do roboty, a z tym samcem może być ciekawie.
-To co?- spytał Kren, patrząc na mnie z nadzieją.
-Zgoda- odparłam krótko, ale po chwili zastanowienia dodałam.- Ale najpierw ja wybiera! Lecimy do Piekielnego Wulkanu!- krzyknęłam i nie czekając na smoka wystrzeliłam w powietrze. Uderzyłam kilka razy mocno skrzydłami, a potem przechyliłam się skręcając. Kren właśnie mnie doganiał. W chwili kiedy się ze mną zrównał złożyłam skrzydła i zaczęłam spadać. Jednak po chwili znowu wyprysnęłam w górę i zaczęłam robić beczki. Uwielbiałam latać. Za mną samiec również zaczął się popisywać swoimi akrobacjami. Dolatywaliśmy na miejsce. W dole widziałam buchający z wulkanu ogień.
-To, aby na pewno bezpieczne?- spytał Kren przyglądając się zjawiskom pod nami.
-Jeśli jesteś smokiem ognia, to tak!- krzyknęłam i zaczęłam pikować w dół. Nabierałam prędkości. Czułam się świetnie. Będąc zaledwie kilka metrów od brzegu wulkanu, rozłożyłam skrzydła i wyrównałam lot. Opuściłam łapę i zanurzyłam ją w lawie. Była mi w nią gorąco, ale nie parzyło mnie. Zobaczyłam jak Kren pikuje w moją stronę. Wleciałam wyżej i poczekałam aż mnie dogoni.
-To może teraz ty mówisz gdzie lecimy?- spytałam.

<Kren?>

czwartek, 20 czerwca 2013

Drake do Aury

- To dlatego, że zamyśliłem się. - powiedziałem.
- A czy ma to coś wspólnego ze mną? - spytała.
- Hm... Tak. Poniewaz wydaje mi się jakbysmy sie już kiedyś spotkali. - powiedziałem wracając do mojego wczesniejszego ciągu myśli. - popatrzyłem na nią A ty nie masz takiego wrażenia?

<Auro? po części 0 weny o.o>

Kenway do Strigird i Aury


Smoczyce od razu się wzburzyły(jak to niestety z samicami bywa), chociaż może miały o co. No, nie mogłem się powstrzymać. Nie da się kogoś NAUCZYĆ latać. To trzeba poczuć. Poczuć w całym swoim ciele, musisz mieć coś, co by cię pchało do przodu. Ta smoczyca właśnie to udowodniła: wkurzyła się, i po prostu poleciała, bez żadnych wskazówek od nikogo. Jeśli białozłota myśli, że może ją krok po kroku powoli kierować w stronę nieba, to się myli. Nie może traktować tej młodej jak małe, zagubione cielątko. Po prostu mówisz raz, i karzesz lecieć. Z całą resztą sama już musi dać sobie radę.
- Strigird ! Kiedy nad sobą nie panujesz,gdy jesteś zła latasz.. Teraz nauczę cię latać niezależnie od nastroju. - mówiła ,pomagając jej wstać.
Samica uśmiechnęła się delikatnie.
Prychnąłem, z lekkim usmieszkiem na ustach. Czy ona naprawdę wierzy, że to podziała? Ta druga od razu to zauważyła, i w mgnieniu oka pojawiła się zaraz przede mną.
- Czy masz coś do dodania?- spytała z obrazą w głosie.
Uniosłem jedną brew, co najwyraźniej wkurzyło samicę jeszcze bardziej.
- Nie, chyba po prostu posiedzę sobię i popatrzę na twoje wspaniałe metody- powiedziałem, po czym puściłem do niej oczko.
- Masz coś do moich metod nauczania?- spytała, prawie że się wydzierając, wciąż wściekła.
- A czy ja użyłem jakiekogolwiek okreslenia oprócz "wspaniałe"?- dodałem arogancko, po czym po prostu usiadłem i kontynuowałem oglądanie tej komedii.
Zielonobiała samica obruszyła się, po czym razem z drugą odeszły kilka kroków ode mnie.
- A więc na czym skończyłyśmy? A tak.. powyginaj troszkę skrzydła,a potem popracujemy nad równością wymachów. Nie wszystko naraz,bo się zgubisz. - powiedziała. Przez kilka chwil smoczyce pracowały nad wyginaniem skrzydeł smoczycy, i po jakiejś godzinie zaczęły faktycznie próbowac wzniesienia się w powietrze. Tyle że niezbyt dobrze im to wychodziło. W pewnym momencie smoczyca faktycznie uniosła się kilka metrów nad ziemią, ale po chwili zaczęła tracić rytm i równowagę, aż w końcu runęła z powrotem na ziemie. Uśmiechnąłem się lekko. Jak dla mnie to było dosyć zabawne, ale było mi trochę żal smoczycy. Wstałem więc i podszedłem do nich.
- Dobra, musicie naprawde zmienić taktykę, bo do nastepnej wiosny się z tym nie wyrobicie- powiedziałem.
- Nie wtrącaj się!- odparła białozielona smoczyca.- Ja i Aura świetnie damy sobie radę same.
Smoczyce zmierzyły mnie lodowatym wzrokiem. Poddaję się.
- Słuchajcie, nie chodzi mi o to, że wasze metody są złe. One są po prostu trochę zbyt... sztywne. Polegacie jedynie na formie technicznej, a tu nie o to chodzi. Chodzi mi tylko o to, że mógłbym Wam pomóc, a wy głupie raczej nie jesteście. Ale jeśli tak bardzo wam zależy na byciu upartym, to mogę odlecieć i już wam więcej nie przeszkadzać.- to mówiąc rozchyliłem lekko skrzydła, czekając na decyzję samic.

<Strigird? Aura? dajcie się wykazać ;V >

Safira do Haku i Drake'a


Czy ja naprawdę jestem skazana na te stwory!? Gdzie się nie ruszę, zawsze je spotykam. Pędziłam ile sił w skrzydłach. Wleciałam do jaskini Drake'a. Na szczęście tam był.
-Drake!
-Co się stało?
Zapytał lekko zdziwiony.
-Mantykory. Znowu!
-Gdzie?
-Na Niebieskiej Polanie!

<Drake?>

Kren do Ramoth

-No ja mam teleportację,potrafię rozmawiać z różnymi zwierzętami i jeszcze potrafię zabić wzrokiem - powiedziałem ale nie dumny jak Ramoth.
 -Aha fajnie - powiedziała Ramoth dumna siebie.
-Może gdzieś pójdziemy i sobie pogadamy?
-No a co my teraz robimy? - zapytała się Ramoth.
-No rozmawiamy,no ale gdzieś tak żeby pójść
(Ramoth?)

Karou do Bloowen i Rika

W drodze powrotnej ani razu się nie zatrzymywałam. Cały czas pędziłam do przodu, byle by tylko zdążyć na czas. Gdy wreszcie dotarłam do jaskini Rika było już ciemno. Bloowen była w kiepskim stanie. Riko popatrzył się na roślinkę w mojej łapie.
- Co to jest?- spytał.- To lekarstwo?
- Taak... tak jakby.- odparłam, i zaczęłam krzątać się po jaskini.
- Czyli co to w końcu jest?- spytał już troche zniecierpliwiony.
- No, nie wiem jak to sie nazywa- powiedziałam, wciąż szukając czegoś w jaskini.- Ech... w.. wmoim poprzednim stadzie lekarze uzywali tego do leczenia zakażeń i unieszkodliwiania trucizn. Trudno to znaleźć, więc mogę chyba powiedzieć, że miałam szczęście. Masz może jakieś zioła lecznicze na ból brzucha?
Riko podszedł do półki i podaj mi garść ziela, a ja położyłam je na ziemi i zgniotłam w nich świecącą roślinkę. Z niej wylał się jasny płyn, więc chwyciłam miskę wody i wrzyciłam do niej wszystko, po cYm wlałam Bloowen do ust. Musi zadziałać. No dawaj Bloowen, dawaj.

<Bloowen, Riko?>

Aura do Strigird (i Kenway'a )

Podbiegłam do smoczycy,robiąc wrogą minę do Kenway'a.
- Stringird ! Kiedy nad sobą nie panujesz,gdy jesteś zła latasz.. Teraz nauczę cię latać niezależnie od nastroju. - mówiłam ,pomagając jej wstać.
Samica uśmiechnęła się delikatnie.
Podfrunęłam szybko do Kenway'a.
- Czy masz coś do dodania ? - zapytałam.

<0 weny>

Strigird do Aury(i Kenway'a )

Zabuzowało we mnie . Czułam się lekko zła, a moje końce łap poszarzały . Kenway usmiechał się irytująco, co we mnie wzbudzało furię. Odeszłam na chwilkę od nich, chwytając w płuca morską bryzę, próbując sie uspokoić. Nagle usłyszałam, jak samiec podcas kłótni z Aurą mówi:
-Ona potrzebuje fachowca. Doświadczonego fachowca...
Rozzłościłam się i w jednej chwili zmieniłam w formę Dark . Z rykiem wściekłości odgrodziłam Aurę od Kenwaya i zwróciłam się do niego:
-Nie jesteś mi potrzebny jako ,,fachowiec''! - warknęłam, wzbijając się nagle w powietrze.
-Ani nie potrzebne są mi Twoje irytujące uśmieszki! - z każdym słowem wzbijałam się wyżej.
-Strigird...- powiedziała cicho Aura.
-Jeśli ja mam mieć fachowca, to pięknie dziękuję, sama go sobie wybiorę! - ryknęłam do samca, będąc już z piętnaście metrów nad ziemią. Po wybranych słowach furii uspokoiłam się nieco i zaczęłam zmieniać w formę światła.
-Strigird.. Ty latasz.... Bardzo zgrabnie latasz.... - powiedziała cicho Aura. Niestety, za późno . Ostatnia łuska stała się już biała, z łoskotem runęłam na ziemię .

< Aura? Dokończ, prosze :3 A wiec wniosek: Stri umie tylko latac gdy jest zua, a ona jest zua jak jest wkurzona, co jest baaardzo rzadkie, niemalże niespotykane w jej przypadku :3 >

środa, 19 czerwca 2013

Ramoth do Kren'a

Zlustrowałam wzrokiem smoka. Nigdy wcześniej go tu nie widziałam, ale to raczej nic dziwnego, w końcu nie jestem zbytnio towarzyska.
-Mi też?- spytałam ironicznie patrząc z uwagą w oczy samca. Lubiłam patrzeć w oczy, czułam wtedy taką jakby przewagę. W końcu tylko drapieżnik patrzy w oczy... w oczy swojej ofiary.
-Widziałem jak nagle zniknęłaś, co to było, teleportacja?- spytał Kren.
-Owszem.
-Ciekawie to wyglądało- stwierdził z podziwem.
Zdecydowałam, że coś nie coś mogę mu powiedzieć o swoich zdolnościach.
-Dzięki- powiedziałam dumnie.- No cóż, nie każdy smok teleportuje się tak jak ja. Ja żeby przejść między jednym miejscem, a drugim wchodzę w "pomiędzy". To taka przestrzeń między tu i tam. Jest tam strasznie zimno i ciemno i jeśli dobrze nie utrwalisz sobie obrazu miejsca, do którego chcesz się udać, możesz nigdy nie wyjść z "pomiędzy" i zostać tam na zawsze.
-Śmierć?- spytał z niepokojem samiec.
-Śmierć- potwierdziłam.- A ty, jakie masz zdolności?- trzeba w końcu coś wiedzieć o swoim rozmówcy.

<Kren?>

Riko do Karou i Bloowen

Zgodnie z zaleceniem Karou postanowiłem przenieść Bloowen do jakiejś jaskini. Moja była raczej znacznie bliżej więc stwierdziłem, że to tam się udam, a kiedy tylko smoczyca zniknęła ponad wysokimi drzewami użyłem mocy telekinezy, by podnieść ranną Bloowen do góry. Ta mruknęła co pod nosem zaniepokojona.
-Musimy znaleźć schronienie, nie wiadomo, czy ten ludzki pomiot gdzieś tu się nie czai. - odpowiedziałem zrezygnowanym tonem. Rozejrzałem się by się upewnić, czy moja teoria przypadkiem nie była prawdziwa i z ulgą stwierdzając, że na razie faktycznie go nie widziałem. W pełni zdawałem sobie sprawę z tego, że nawet jeśli tu jest to z pewnością sprytnie ukrył się przed naszym wzrokiem, ale wolałem teraz nie zaprzątać sobie tym głowy i zanieść smoczycę w bezpieczne miejsce.
Wzbiłem sie w powietrze cały czas ciągnąc ją za sobą używając swojej mocy. Minęło kilka minut lotu, kiedy zacząłem opadać z sił.
-Telekineza zabiera niesłychanie dużo energii... - mruknąłem sam do siebie. Spojrzałem na bezwładnie unoszącą się w powietrzu ranną smoczycę i postanowiłem, że jednak postaram się ją donieść w bezpieczne miejsce, czyli do swojej jaskini.
Dotarłem na miejsce. Z wielkim trudem, acz ostrożnie i bezpiecznie sprowadziłem Bloowen na ziemię - nadal posługując się mocą. Wkrótce wylądowałem sam i wszedłem do jaskini. Smoczycę ułożyłem na swoim legowisku. Oceniłem jej stan.
-Pospiesz się, Karou. - wymamrotałem kręcąc głową. - Wierzę, że Karou wróci zaraz z lekarstwem. - dodałem później głośno. Mijały godziny. Nie było jej, a stan Bloowen ciągle się pogarszał. Trucizny przyrządzane przez ludzi były niezwykle skuteczne. Nie zabijały od razu, zanim toksyny rozprzestrzeniły się po całym ciele mogło minąć od kilku godzin do kilku dni, zawsze jednak zwiastowały śmierć. Chyba, że ma się lekarstwo... Leżałem z na wpół otwartymi oczami obserwując wejście do jaskini, Bloowen chyba zasnęła, choć nie byłem do końca pewien. Nie wiem, ile tam leżałem. Czas dłużył się niemiłosiernie.
Nagle do jaskini wleciała długo wyczekiwana Karou. Trzymała coś świecącego. Lekarstwo?
<Karou? Nie mam zbytnio weny ;d>

Karou do Rika i Bloowen

Widziałam jak Bloowen spada. Nie myślałam wiele- instynktownie podleciałam do niej i złapałam ją wokół talii. Później razem z Riko znieśliśmy ją spowrotem na ziemie. Całe jej skrzydło było zielone. Od razu wiedziałam co to jest.
-Ma strzałę łowcy smoków. Strzałę człowieka.-rzekł niepokojąco Riko- trzeba jej lekarza. Ktoś musi to wyjąć i zabandażować skrzydło.-dokończył.
-Nie.-powiedziałam stanowczo.
- Że co?- spytał z niedowierzaniem Riko.- Przecież to...
- Powiedziałam nie.- powtórzyłam.- Lekarz tu nic nie da. To, co było w tej strzałce to coś w rodzaju neurotoksyn. Smoki, a już tymbardziej smoczy lekarze nie mogą mieć zielonego (zielonego. Cóż za zbieg okolicznośći) pojęcia o tym, jak to z niej wydostać.
- Czyli co mamy zrobić? Pozwolić jej umrzeć? Tak po prostu?- spytał Riko.
- Nie, oczywiście że nie!- prychnęłam.- Musimy tylko znaleźć to, czego potrzeba do unieszkodliwienia tej ch*lernej trucizny!
- Dobra, ale gdzie to coś jest, w takim razie?- za dużo pytań Riko, za dużo pytań.
- Już ja się tym zajmę.- rzuciłam.- Lepiej weź ją do siebie, tylko błagam cię, nie bierz jej do żadnego lekarza. To może jej tylko zaszkodzić.
To mówiąc otwarłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze.
- - - - kilka godzin później - - - -Leciałam już ponad 7 godzin. Moje srzydła powoli już zaczęły domagać się odpoczynku, ale nie mogłam im na to pozwolić. W dodatku byłam Bóg wie gdzie, więc pewnie moja podróż trochę się jeszcze przeciągnie. Wreszcie, kiedy powieki zaczęły mi już lekko opadać na oczy, przez dosłownie ułamek sekundy dostrzegłam błysk gdzieś pod sobą. Zleciałam w dół i zaczęłam szukać owego błysku, aż wreszcie zauważyłam to światło. Podeszłam bliżej. To coś znajdowało się pod mchem i wyglądało tak, jakby ktoś przykrył lampę grubym kocem. Odgarnęłam wszystko, co zasłaniało zasłaniało tą przedziwną... roślinkę (?). Wreszcie, gdy cała trawa i mech zostały odsuniete, poraziło mnie światło,bijące od tego.. czegoś. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do tego widoku, ostroznie zerwałam jedną z trzech roślinek, a resztę przykryłam mchem, po czym poszybowałam nad drzewami z powrotem na teren stada.

<Riko, co tam u was ?;p>

Kren do Ramoth

Leciałem przez łąki i napotkałem samicę.Wyglądała trochę tak jak ja. Podszedłem i zagadałem:
-Hey,jestem Kren.A ty?
-Jestem Ramoth - odpowiedziała samica.
Och jaka ona śliczna - mówiłem sobie w myślach.
-Miło mi - powiedziałem z uśmiechem
<Ramoth?>

Ramoth do Raisy


-Nigdy nie sądziłam, że znajdę gdziekolwiek jakiegoś przyjaciela- przyznałam po cichu.
-A jednak- powiedziała z uśmiechem Raisa.
Zabrałam naszyjnik i powiesiłam sobie na szyi. Kwarc pięknie komponował się z moimi złotymi łuskami. Zawsze miałam słabość do błyskotek, świecidełek i różnych kamieni szlachetnych. Jednak wydaje mi się, że to cecha występująca u większości smoków.
-Kim była ta smoczyca?- spytałam nagle przypominając sobie zajście sprzed jakiejś pół godziny.
-Jaka... a, chodzi ci o Karou?
-Tak, jeśli tak ma na imię, to tak.
-Wiesz... trudno mi powiedzieć, nie za bardzo ją znam, zresztą mało kto ją zna. Ale, wydaje mi się, że jest trochę podobna do ciebie, może byście się polubiły?
-Pffff...- prychnęłam i to miało wyrażać moje zainteresowanie tą ofertą.
-A gdybyście się bardziej poznały?- dopytywała się Raisa.
-No... może kiedyś- stwierdziłam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam piękne, błękitne morze.- Chciałabyś popływać?

<Raiso? >

od Valdra do Bloowen


-Gdzie nauczyłaś się tak latac?
Przekręciłem odrobinę ciało unikając prądu powietrznego, który zepchnąłby mnie prosto w wodę.
Smoczyca leciała po mojej prawej, patrząc na zachodzące słońce. W jej oczach odbijały się złote refleksy . Przez chwilę nie odpowiadała.
Niebo powoli zmieniało barwę na coraz ciemniejszy niebieski - nadchodziła noc.
-W domu. - Odparła w końcu, nadal przyglądając się horyzontowi.
Obniżyłem lot i skręciłem nad Zielony Zakątek, muskając czubkami pazurów korony drzew. Bloowen wzleciała nade mnie. Jej sylwetka była ledwie widoczna na tle nocnego nieba - skrzydeł nie widziałem prawie wcale, mimo dobrego wzroku.
Nagle z lasu pod nami wyprysnęła Karou.

<Karou, Bloowen, dokończycie?>

Bloowen Do Karou i Rika


Widziałam uśmiech na twarzy Karou. Byłam zadowolona. O to mi chodziło żeby ona też miała coś z tego życia. Ale nagle mnie coś ukuło w skrzydło. Boleśnie. Jak dotaď miałam duże piękne skrzydła w kolorze ciemnego nieba nocą a teraz moje lewe skrzydło było zielone. Bardzo mnie bolało. W skrzydle miałam coś wbite. Zaczęłam spadać. Nie umiałam latać sparaliżowało mnie. Karou podleciala do mnie i zniosła mnie w dół.
-Ma strzałę łowcy smoków. Strzałę człowieka.-rzekł niepokojąco Riko- trzeba jej lekarza. Ktoś musi to wyjąć i zabandażować skrzydło.-dokończył.
Mimo mojego zdziwienia Karou rzekła:


<co się stało Karou?>

Od Eragon'a

Wstałem wcześnie rano. Wyszedłem z nory i rozprostowałem swoje skrzydła. Rozejrzałem się. Zastanawiałem się gdzie mam najpierw polecieć. Po chwili zgłodniałem i poleciałem na łowy. Upolowałem i zjadłem. Po chwili musiałem lecieć nad rzekę, nie wiem dla czego, ale poleciałem. Widziałem dużo znanych mi smoków w tym Drake, Raise i Sabinę. Nagle podszedł do mnie jakiś smok:

<Ktoś chce?>

wtorek, 18 czerwca 2013

Aura do Strigrid

Spojrzałam zirytowana na samca. Rozłożyłam cztery skrzydła i zamachałam nimi
.-Leć już co?- zapytałam go arogancko. On tylko puścił kolejne oczko i zlekceważył nasobie.
- Stri z początku mogłybyśmy uelastycznić twoje skrzydła. - zaczęłam.
- Chyba sobie żartujesz! - krzyknął samiec.
- Won ! -warknęłam ,a ten uśmiechnął się chuligańsko.
- Powyginaj je troszkmę,a potem popracujemy nad równością wymachów. Nie wszystko naraz,bo się zgubisz. - odparłam.
Smok szczerzył się tylko.
- Czy masz coś do mojego stylu uczenia? Po co tu jestes?- zapytałam.
- Właśnie! - krzyknęła Stri

/ztele. Stringrid?/

Karou do Bloowen i Rika

-Nic ci nie jest?- spytała Bloowen.
-Nie nic. Pewnie teraz myślicie że jestem jakąś totalną idiotką..-powiedziałam niemal tak cicho, że zdziwiłam się, że w ogóle mnie usłyszała.
-Nie prawda. -odparła, co na chwilę wywołało u mnie mały wewnętrzny uśmiech.
-A tak w ogóle to... jak długo tu stoicie? A zresztą po co się pytam widziałam jak lataliście.- powiedziałam, przypominając sobie całą sytuację. Kurczę, po co ja się sama tak dołuję?
-Widziałaś jak latamy?-spytał Riko.
-Tak.. tak.-powiedziałam, wciąż wracając do mojej wspaniałej lawiny myśli. Czemu ja zawsze jestem w tych miejscach, w których nie powinnam być..
-No to może chcesz z nami polatać?- spytała radośnie Bloowen.
Chwilę, że co? Totalnie mnie zamurowało. Czy... czy ona własnie...
- Ja... ja.. ja... ja się chyba, no... nie za bardzo do tego nadaję...- odparłam, niemal zająkując się na śmierć. Nie miałam pojęcia, co mam jej powiedzieć. Najchętniej bym po prostu zwiała im sprzed nosa i schowała się jak najgłębiej w swojej jaskini. Hah, cykor.
- No weź, chodź z nami polataj- namawiała mnie Bloowen.
,,Brawo Karou, najpierw siedzisz sobie pod drzewkiem i rozpaczasz nad tym, jaka ty to jesteś samotna, a jak ktoś ci w końcu coś proponuje, to jeszcze każesz się prosić! Rozpieszczona egoistka." Z wewnetrzną Mną sprzeciwiać, się nie mogłam, jak zawsze miała rację, niestety.
- A co mi tam, rozprostowanie skrzydeł mi chyba nie zaszkodzi..- ledwo co to powiedziałam, obydwa smoki wzbiły się w powietrze, i chwilę potem leciałam już prawie na równi z nimi. Trochę przeszkadzało mi to, że jestem od nich lekko drobniejsza. Nie spędzałam wiele czasu ze smokami, więc nie miałam okazji się do tego przyzwyczaić, ale i tak później o tym zapomniałam. Zaczęliśmy latać chyba po całym niebie, robiąc najprzedziwniejsze akrobacje, takie, które nigdy by mi nawet nie przyszły do głowy. W pewnym momencie aż się uśmiechnęłam. Nie wiem przez ile czasu ten uśmiech musiał siedzieć na moim pysku, ale na tyle długo, żeby później bolały mnie policzki. Leciałam właśnie w stronę Rika i Bloowen, kiedy nagle...
< Riko, Bloowen? brak weny o-o >

Raisa do Ramoth

No pewnie, ja chciałam zapytać się ciebie o to samo ale nie wiedziałam czy się zgodzisz, i może nie uwierzysz, ale mam też coś dla ciebie... - uśmiechnęłam się i pociągnęłam za sobą smoczycę. Leciałyśmy w kierunku Błękitnej Plaży. Wleciałyśmy do jednej z jaskiń.
-Tutaj mieszkam... wiem, to nic w porównaniu do twojego domu...
-Ależ tu jest pięknie! - uśmiechnęła się zachwycona Ramoth i rozglądała się po jaskini pełnej szmaragdów.
-Mam coś dla ciebie... proszę, nie wiem czy ci się spodoba. - podarowałam smoczycy naszyjnik wykonany z jednego z kamieni szlachetnych.

http://www.kuferart.pl/foto-prod/zoom/78401_1_zoom.jpg
-Ale piękny...
-To naszyjnik z kwarcu, podobno chroni przed złymi demonami...
-Dziękuję. - uśmiechnęła się Ramoth.
-Nie, to ja Tobie dziękuję. - również się uśmiechnęłam.

<Ramoth? :)>

Bloowen do Karou i Rika

Widziałam całą szamotaninę Karou. Było mi jej szkoda. Przez jej charakter wogóle nie ma znajomych. Wiem że jest mało towarzyska ale zrobiłam ten pierwszy krok:
-Nic ci nie jest?
-Nie nic. Pewnie teraz myślicie że jestem jakąś totalną idiotką..-powiedziała
-Nie prawda. -rzekłam
-A tak wogóle długo tu stoicie? A zresztą po co się pytam widziałam jak lataliście.
-Widziałaś jak latamy?-spytał Riko.
-Tak tak.-powiedziała smutnie
-No to może chcesz z nami polatać?-powiedziałam radośnie.
<Karou?>

Ramoth do Raisy

-Co takiego?- spytała z zaciekawieniem Raisa.
-Zobaczysz. Może źle to określiłam, nie chcę ci czegoś powiedzieć tylko muszę coś ci pokazać, znaczy-trochę pogubiłam się w tym co mówiłam(a to zupełnie nie w moim stylu).- No, w każdym razie leć za mną.
Puściłam smoczycę, upewniłam się, że nie zbacza z kursu i przyspieszyłam. Leciałyśmy tak kilka minut zbliżając się do Rzeki Lawy. Raisa nic nie mówiła, ale widziałam, że z niepokojem patrzy w stronę płynącej, pierońsko gorącej lawy. Na mnie ona nie robiła wrażenia, w końcu byłam smokiem ognia. Powoli zaczęłam zniżać lot zataczając niewielkie kółka nad swoją jaskinią. W końcu wylądowałam i poczekałam na smoczycę.
-To twoja jaskini?- spytała zaglądając do wnętrza.
-Tak- powiedziałam zagradzając jej drogę.- Nie wchodź tam, jeszcze się nie urządziłam.
Smoczyca kiwnęła głową, a ja szybko wskoczyłam do swojego domku. Zaczęłam biegać po jaskini, szukając tego, po co tu przyleciałam. W końcu znalazłam.
-Raiso- powiedziałam dumnie idąc z podniesioną głową w stronę smoczycy.- Chciałabym żebyś została moją przyjaciółką, a na zawarcie tej więzi chciałabym ci dać jeden z moich pierścieni przyjaźni.
Wyciągnęłam do niej łapę, na której spoczywał ten oto pierścień:


http://img130.imageshack.us/img130/8285/claddaghring5.jpg


-Jest wykonany z tworzywa, które nigdy się nie zegnie, zadrapie, ogólnie nie zniszczy. Szmaragd wewnątrz ma magiczną moc, dzięki niemu zawsze mnie znajdziesz, a ja ciebie. To...-urwałam patrząc niepewnie na smoczycę.- Podoba ci się? Powiedz prawdę.

<Raiso?>

Bloowen do Valdra

-Z Alagaesi. To daleko stąd. A ty?
-Ja pochodzę z Dal vivri. Ale nie pamiętam gdzie to jest.-odpowiedziałam.
-Aha. Ja też nie kojarzę. To idzemy polatać?
-Z chęcią.-powiedziałam.
Robiliśmy różne ciekawe akrobacje. Valdr powiedział:


<Co rzekłeś Valdr?>

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Kenway do Aury i Strigird

Siedziałem na polanie i kończyłem jeść dopiero co upolowanego hipogryfa. Gdy skończyłem, podleciałem do jaskini Drake'a i podrzuciłem mu pazury i dziób zwierza, po czym poleciałem na mały "spacerek". W końcu gdy leciałem nad Czerwoną Plażą usłyszałem krzyk. Zauważyłem dwie samice, jedną złotobiałą a drugą zielonobiałą. Ta druga powoli podniosła się w górę jakieś 5 metrów max. Machała skrzydłami zbyt niepewnie, krzywo, i w dodatku nierówno. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. Wiedziałem że zaraz upadnie. Chwilę po tym samica leżała na ziemi, podczas gdy pierwsza biegła jej pomóc. Dobra, nie mogłem się powstrzymać. Zleciałem do nich na dół i usiadłem kilka metrów od nich, szczerze rozbawiony. Samica próbowała wzbić się w powietrze jeszcze kilka razy, ale to nie działało. Prychnąłem lekko, chociaż nie chciałem być złośliwy, ale najwyraźniej samice to usłyszały i mnie zauważyły.
- A ty co tutaj robisz?- warknęła jedna z nich.
- Nie widać?- spytałem, uśmiechając się trochę arogancko.
- Może chciałbyś coś dodać, co?- spytała jeszcze raz, wciąż trochę wściekła.
- Jeśli można..- odparłem, po czym puściłem do niej oczko, jeszcze bardziej ją wkurzając. Podszedłem do zielonobiałej samicy i zacząłem:
- Musisz pewniej machać skrzydłami i robić większy rozmach, inaczej możesz zapomnieć o równym lataniu. Staraj się je trzymać mniej więcej na tej samej wysokości, żeby równiej machać, i upewnij się, że są w miarę równoległe do ciała w najwyższej pozycji. Ogólnie źle trzymasz skrzydła, musisz je lekko przekręcić, i nie możesz trzymać ich tak sztywno, jak teraz. Staraj się je lekko rozluźnić. Przy okazji cała się rozluźnij, bo jesteś zbyt spięta. - przez chwilę kontynuowałem mój wykład, dopóki nie czułem, że samica załapała- Teraz spróbuj.


<Strigird, Aura? :V >

Valdr do Bloowen

Uśmiechnąłem się rozkładając do połowy skrzydła, po czym znów je składając.
-Bawię się czasem.
Czarna smoczyca spojrzała na mnie z niedowierzaniem i rozbawieniem. Miała zaskakujące skrzydła - było to... nocne niebo usiane gwiazdami dosłownie.
- Tak. Jasne.
- To, że nie wierzysz, to nie znaczy, że nie jest to prawda. - Powiedziałem z pewnością siebie. Przez chwilę Bloowen nie odzywała się. Patrzyła na mnie uważnie.
-Skąd jesteś? - Zapytała w końcu.
-Z Alagaesi. To daleko stąd. A ty?

<A ty, Bloowen?>

Karou do Bloowen I Rika

Obie smoczyce wzbiły się w powietrze i odleciały. No cóż, czego ja się mogłam spodziewać po narażeniu kogoś na atak gryfa, a później jeszcze zwaleniu go na ziemię z około 60 metrów. Tak, straszna, niebezpieczna Karou znowu prawie kogoś zabiła. Mruknęłam coś do siebie pod nosem, po czym otworzyłam skrzydła i poleciałam w jakieś ciche miejsce, aby jeszcze bardziej przygnębić się samotnością.
Po jakimś czasie znalazłam cudowną, niemalże niebieską polanę, całą usłaną błękitnymi kwiatkami. Po środku znajdowało się małe drzewko, usiadłam więc w jego cieniu i włączyłam swoją przezroczystość. Lubiłam być przezroczysta. Przez to mogłam widzieć kogoś, podczas gdy ten ktoś nie widział mnie. To dawało mi jakąś przewagę, i po prostu czułam się bezpieczniej. Nagle usłyszałam głosy i dźwięk skrzydeł uderzających o powietrze. Z lasu wyłoniły się dwa smoki- jeden był czarno-biały, a drugi to Bloowen. Schowałam się bardziej w cieniu, przyglądając się im i nasłuchując. Smok-pingwin(nie miałam jak inaczej go nazwać) zaczął robić w powietrzu najdziwniejsze akrobacje, a Bloowen w końcu poszła w jego ślady. Na początku chciałam prychnąć, i odlecieć, ale nie mogłam. Siedziałam tam i gapiłam się na to, jak oni przecinają powietrze, rysując na niebie najprzeróżniejsze figury i wzory. Po prostu im zazdrościłam. Tak jak wszystkim innym, którzy mieli na tyle wielkiego farta, żeby móc się śmiać, i cieszyć życiem, i robić to wszystko co można robić, kiedy ma się zaje*iste życie. Cóż, trudno się dziwić że nie masz nikogo, Karou, skoro za każdym razem albo kogoś odstraszasz swoim "świetnym" charakterkiem, albo próbujesz kogoś zabić. Brawo. Nagle poczułam, że coś przebija moją skórę i wpija się w moje ciało. Odwróciłam się i na ogonie zobaczyłam małego, kudłatego stworka, który wyglądałby całkiem uroczo, gdyby nie to, że trzymał swoje ząbki tam, gdzie nie trzeba. Po prostu wzbiłam się w powietrze i zaczęłam odprawiać jakiś dziki taniec, który składał się głównie z szamotania się w powietrzu i wywijania ogonem. Musiałam jakoś strącić z siebie to coś, ale niestety, bez skutku. W końcu wzięłam wielki rozmach i machnęłam ogonem z taką siłą, że stworek przeleciał tuż nad głową Bloowen. Kurczę, zupełnie zapomniałam że oni tam są... nie byłam już niewidzialna, a oni musieli wisieć w powietrzu przez kilka dobrych chwil, bo po ich minach widziałam, że pewnie zobaczyli całą cudowną scenę. Tak, zaraz pewnie zaprowadzą mnie do szamana i powiedzą, że jakieś demony mnie opętały. Kiepski przykład jak na kogoś, kto demonem już jest. A tak w ogóle, to po co mieliby się w ogóle tym przejąć? Co ci, Karou, strzeliło do głowy? Zaraz po prostu odlecą, i do końca życia upewnią się, że są od ciebie w odległości przynajmniej 20 metrów. Popatrzyłam się na nich. Wciąż tam byli, zamurowani.

<Bloowen, Riko? sorry za tego smoka pingwina, będziesz chyba musiał wybaczyć za to Karou xD>

Bloowen Do Rika.

-No, dalej! Kto umie zrobić lepsze akrobacje? - zaczął nalegać zataczając w powietrzu piękne koło. W sumie czemu nie? Lubię akrobację i uważam że jestem w tym dobra.. Bo przecież mama mnie szkoliła. Nigdy o tym nie opowiadałam ale cóż, czas się wykazać.
-No Okej. Ale Ty pierwszy.
-Już lecę.
Riko zatoczył piękne, ciasne koło poczym zrobił ósemkę i pętlę.
-Teraz Ty-powiedział z uśmiechem. Wzbiłam się w powietrze i robiłam
pętle,ranwers,beczkę. Riko pogratulował mi a ja zaprponowałam:
-Może zrobimy akrobacje zespołowe?
- No Ok.-i razem już lecieliśmy. Zrobiliśmy kolumnę, poczym koło.Wyszło nam przepięknie.
<Riko?>

Stringird do Aury

-Dziękuję, dziękuję! - krzyczałam uradowana. Popołudnie spędziłyśmy w cieniu drzew, opowiadajac o sobie.. Pod wieczór wróciłam do swojej jaskini, zasypiając, jak martwa....

Następnego dnia przyszłam na Czerwoną Plażę - miejsce nauki latania. Przyszłą Aura.

-Gotowa? - zapytała z uśmiechem. Poruszyłam niepewnie skrzydłami.

-Tak...- powiedziałam cicho .

-Na początku chcę zobaczyć twój poziom ,,nieloctwa''' - uśmiechnęła sie smoczyca.

-Pokaż, jak wysoko i długo potrafisz latać.

wystraszyłam się... Nie lubiłam wzbijać się w powietrze, tylko po to by znowu upaść.. Zamachnęłam sie skrzydłami i oderwałam się od ziemi... Dwa płynne ruchy skrzydeł i byłam pięc metrów nad ziemią. Siłowałam się, by wzlecieć wyżej, ale nie mogłam... Wszystko było idealnie... Tylko wszystko wzięło za łeb. Z krzykiem straciłam równowagę i wylądowałam grzbietem na ziemi . Wypuściłam powoli powietrze, czując jak wolno ucieka ze zmiażdżonych po styknięciu z ziemią płuc.

-Strigird! - zaniepokojona Aura podleciała do mnie .

-Nic mi nie jest. - wykrztusiłam , zdziwiona że żyję.



< Ja mam mniejszą! :3 >

Riko do Bloowen


-Nawet ładnie. - uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałem na Bloowen.
-I tylko tyle? - zaśmiała się smoczyca.
-Oj, znam to miejsce dobrze. - odpowiedziałem uderzając skrzydłami powietrze i wznosząc się do góry, - W końcu to ja je znalazłem na jednym z patrolów. - zachichotałem.
-No co ty nie powiesz? - zapytała Bloowen sarkastycznym tonem.
-Daj spokój, chcesz nudzić się w tych kwiatkach? - przewróciłem oczami - Nie lepiej zrobić sobie mały sprawdzian w lataniu? - zapytałem.
-Hm. - prychnęła zastanawiając się.
-No, dalej! Kto umie zrobić lepsze akrobacje? - zacząłem nalegać zataczając w powietrzu piękne koło.
<Bloowen? Sorki, że tak długo :v>

Bloowen do Valdra


Leciałam. Dość długo bo nie miałam z kim zamienić ani słowa zrobiło się cicho. Zauważyłam jakiegoś smoka gapiącego się na wodę a konkretnie na jedną rybkę. Podleciałam do niego.
-Kim jesteś? Ja nazywam się Bloowen.
-Jestem Valdr.
Powiedział to takim dumnym głosem że wydawało mi się że jest jakąś potęgą. Ale nie widziałam go nigdy wcześniej. Może dlatego że większość czasu spędzam z Navarogiem...
-Co robisz? Bo wydaje mi się że trochę bez sensu patrzeć się w jezioro..-powiedziałam.

<Valdr?>

Aura do Strigird

Wpadłam po chwili na genialny pomysł.
- Ja cię nauczę ! - krzyknęłam z uśmiechem.
- Ty ? - zapytała.
- Jeżeli zechcesz. - dodałam.
- Chcę ! - odparła uradowana samica.
- Ale może jutro,dziś jest zbyt upalnie. - odparłam.
Strigird zgodziła się ze mną.

<Ja mniejsze !<33>

Haku do Safiry

Obejrzałem się za siebie. Zobaczyłem mantykorę. Saf również odwróciła łebek i na jej mordce pojawił sie strach. Stwór jeszcze nas nie zauważył. Popatrzyłem na partnerkę i powiedziałem cicho:
- Stwór jest wielki, trzeba powiedzieć Drake'owi o tym. Nie wygramy z nim walki.
Saf skinęła lekko łebkiem nadal przestraszona. Powoli wycofywaliśmy się. Safira pierwsza ja kawałek za nią. Nagle przez przypadek stanąłem na gałązce, która pękła. Obróciłem się i zobaczyłem mantykorę rozglądającą się za źródłem hałasu. Zauważyła mnie. Zaczęła się zbliżać. Za nią zobaczyłem jeszcze jednego stwora.
- Leć po Alfy! Szybko! - krzyknąłem odwracając łeb w strone samicy.
Ja stworzyłem zasłonę z mgły, żeby mogła polecieć, nie zobaczona przez mantykory.

<Saf co się działo dalej?>

Strigrid do Aury

-Ja naprawdę przepraszam... - szepnęłam łamiącym sie głosem. Nie lubiłam, gdy coś przeze mnie wynikło . Aura uśmiechnęła się.
-Nic się nie stało .
-Uhuh...- powiedziałam i niezręcznie popatrzyłam na swoje skrzydła .
-Ja jestem nielotem.. Zazdroszczę Ci Twoich skrzydeł.. To ja.. Może pójdę... - w tej chwili potknęłam się i z krzykiem zaczęłam spadać do przepaści. Pazurami haratałam ścianę urwiska, by się zaczepić, na próżno, spadałam... Łopotałam skrzydłami, na próżno .
-Strigird! - krzyknęła Aura i zaczęła zlatywać w dół. Złapała mnie silnymi szponami i poleciała znowu w górę, tam gdzie zostawiła konie . Niepewnie poruszyłam ogonem, czując się jak schwytana przez smoka ofiara . Gdy wylądowałyśmy i Aura zjadła konie, smoczyca rzekła:
-Ktoś Cię musi nauczyć latać! Smok nieumiejący latać to martwy smok!
-W takim razie jestem od dziecka spisana na straty. - burknęłam ponuro...

< Ja mam mniej weny, buahah <3 >

Aura do Strigird

Smoczyca speszona połknęła głośno ślinę. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się serdecznie. Stanęłam obok jej chowając wolno skrzydła.
- Przepraszam cię za to,ale od samego rana nic nie jadłam,a te konie wypatrywałam na prawdę długo. Nie chciałam ,by ktoś bestialsko mi je odebrał. - odparłam.
Samica,popatrzyła na mnie już spokojna.
- Przepraszam... - szepnęła zawstydzona - Jestem Strigird.. - dodała po chwili.
- Aura.. - delikatnie się uśmiechnęłam.

<nie.. Jednak nie mam weny ;// >

Raisa do Ramoth

Jak ty śmiałaś... - nie dokończyła Ramoth, bo Raisa przerwała jej śmiechem. Jej mina z grymasu zamieniła się w uśmiech.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam łapę do smoczycy.
-Jestem Ra... - przerwała mi Ramoth.
-Nie! Chodź, muszę ci coś powiedzieć! - pociągnęła mnie za łapę i wzbiłyśmy się w powietrze. Ze zdziwioną miną spojrzałam w stronę smoczycy. Ramoth nadal trzymała mnie za łapę.
-Co się dzieje?
-Muszę ci coś powiedzieć... - uśmiechnęła się lekko coś ukrywając.

<Ramoth?>

niedziela, 16 czerwca 2013

Valdr do kogoś

Nieznacznie przekręciłem skrzydła, starając dopasowac je do zmiennych prądów powietrza. Odkąd dołączył do tego stada, po głowie wirowały mu myśli dudniąc nieprzerwanie. To było... niepokojące.
Wreszcie dotarł do celu swojej krótkiej podróży: Tęczowej Rzeki.
Złożyłem skrzydła i spojrzałem uważnie na wodę. Mała rybka podpłynęła pod brzeg, niestrudzenie machając ogonkiem. Zaśmiałem się i skupiłem. Po kilku sekundach czas zaczął zwalniac, a rybka machała coraz wolniej i wolniej, aż wreszcie, jak się zdawało, zastygła w bezruchu.
Wszystko stanęło, spowolnione i uwięzione w czasie.
Wszystko z wyjątkiem mnie.
Uwielbiałem igrac z czasem, mimo, iż wiedziałem, że Najstarsi zabiliby mnie za to. "Z wielką mocą łączy się wilka odpowiedzialnośc" bla, bla, bla.
Moje rozmyślania przerwał przylot innego smoka. Spojrzałem w górę. Był/ była to...

<Kto dokończy?>

Karou do Raisy i Ramoth

Schowałam się za krzakiem. Byłam zupełnie przezroczysta. Przez gałęzie obserwowałam potężnego gryfa, który pożerał resztki swojego obiadu. Najwyraźniej nie miał zielonego pojęcia o tym, że ktoś go obserwuje. No cóż, on skończył swój posiłek, teraz moja kolej. Wyskoczyłam gwałtownie zza krzaków, niestety zrobiłam to zbyt szybko. Złapał mnie skurcz w skrzydle i zamiast zabić gryfa zaryłam twarzą w ziemię. Gryf już oderwał się od ziemi i wzbił się w powietrze, ale po krótkiej chwili byłam tuż za nim. Leciałam kilka metrów nad nim aby móc zaatakować od góry, ale gryf musiał mnie jakoś wyczuć, bo choć byłam niewidzialna, zmienił kierunek lotu i zapikował w dół. Przyłożyłam skrzydła do ciała i zanurkowałam pomiędzy chmury, niemalże spadając zaraz za nim. Chmury były gęste i ledwo widziałam koniec jego ogona, więc zaczęłam coraz bardziej przyspieszać. Gryf był już bardzo blisko, dosłownie na wyciągnięcie łapy, kiedy nagle wylecieliśmy z chmur. Ledwo pięć metrów pod nami leciały dwie samice. Z rozmachem otworzyłam skrzydła aby trochę przyhamować, i kątem oka zobaczyłam, że gryf rzuca się na jedną ze smoczyc. No cóż, tak czy siak nie miałam szans zwolnić przy takim szybkim locie, więc ustawiłam się tak, że rozłozyłam skrzydła i zakręciłam się niezdarnie, uderzając przy tym gryfa i, niestety, drugą samicę, której nie zauważyłam pomiędzy chmurami. Smoczyca zaryła pazurami po moim chorym skrzydle, a ja, cała sparaliżowana, zaczęłam spadać, aż w końcu uderzyłam w samicę, którą uratowałam przed gryfem. Ona zaś złapała się mocno ogona tej drugiej, i zaczęłyśmy spadać w doł wszystkie razem, szarpiąc się za każdą część ciała. Musiało to wyglądać komicznie. Zaczęłam wymachiwać łapami i skrzydłami, aby zwolnić i ustawić się w takiej pozycji, aby zamortyzować upadek. W końcu jednak upadłyśmy, oczywiście ja na pierwszy ogień, a cała reszta na mnie. Super. Nie ma to jak mieć szczęście. Wstałyśmy i otrzepałyśmy się z brudu i ziemi. Dwie smoczyce spoglądały na mnie wrogo, jak gdyby chciały ukręcić mi łeb. No cóż, w sumie to im się nie dziwie. Jakoś nigdy nikt nie patrzył na mnie tak, jak gdyby chciał mi wsadzić w pysk bukiet kwiatków, więc już się przyzwyczaiłam. Stałyśmy tam przez dłuższą chwilę. Niezręczna cisza. W końcu westchnęłam. Musiałam to powiedzieć, po prostu musiałam.
- Mogłybyście trochę uważać na to, co jest nad wami.- mruknęłam.
Teraz chyba chciały mnie poszatkować. Zaraz wybuchną, zaraz wybuchną... zaczęłam już odliczać sekundy do cudownej eksplozji, kiedy jedna z nich powiedziała:

Navarog do Bloowen

Polecieliśmy w stronę Purpurowego lasu.Gdy dolecieliśmy szliśmy wydeptaną ścieżką I rozmawialiśmy o różnych rzeczach.Gdy skończyliśmy odprowadziłem Bloowen do jaskini a sam też wróciłem do swojej.

Bloowen do Navarog

Nav pytał się kogo ja znam.
- ja znam Ciebie,Draka i Karou.
- o ile ja wiem to karou nie jest duszą towarzystwa.
- Tak. Ale prznajmniej się starała.
- jak to? - spytał
- próbowała się nawet do mnie uśmiechnąć.
- Lecimy gdzieś?
-ok.- rzekłam.
<Navarog>

Ramoth do Raisy

Spojrzałam na Raisę z niedowierzaniem. Byłam tak zaskoczona tym pytaniem, że zapomniałam machać skrzydłami, a znajdowałam się dobre kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Opadłam trochę w dół, ale zaraz oprzytomniałam i wyrównałam lot.
-N-naprawdę chcesz być moją przyjaciółką?-spytałam patrząc uważnie na smoczycę. Czy to jakiś podstęp? Albo żart?
-Tak, oczywiście jeśli ty chcesz...
Nie wiedziałam czy się zgodzić. Nie znałam Raisy długo, ale spodobała mi się już. Może przy niej zmienię trochę(tylko trochę) swój charakter?
-Ok- powiedziałam krótko.
-Na prawdę?- spytała z niedowierzaniem.
-Przecież mówię- powiedziałam szorstko, ale zaraz się poprawiłam.- Chcę zostać twoją przyjaciółką.
-Super! Jesteś za pokazem powietrznych akrobacji?
-Oczywiście!
Przyspieszyłyśmy, a po chwili zaczęłyśmy wykonywać beczki, śruby i inne figury w powietrzu. Było świetnie. Wyleciałam na kilka metrów do góry, a po chwili złożyłam skrzydła i zaczęłam spadać. Gdy byłam już kilka metrów nad ziemią znowu je rozłożyłam i na chwilę zrównałam się z Raisą, żeby znowu wylecieć w górę. Gdy tak szybowałam coraz wyżej i wyżej spojrzałam na smoczycę. I wtedy to zobaczyłam... Wielki i wściekły gryf pikował w stronę mojej przyjaciółki z wystawionymi szponami. Raisa chyba go nie widziała, więc byłam pewna, że zaraz na nią wpadnie i nie będzie dobrze. Byłam za daleko żeby jej pomóc. Musiałam ją ostrzec.
<Raisa, uważaj! W twoją stronę pikuje gryf!> krzyknęłam w myślach do smoczycy. Miałam nadzieję, że uda jej się uniknąć wściekłego zwierza. Niestety nie zobaczyłam czy tak się stało, bo właśnie wleciałam w chmury...

<Raiso, udało ci się go uniknąć? >

sobota, 15 czerwca 2013

Strigird do Aury

Usłyszałam krzyk samicy, wychyliłam się z krzaków wystraszona .
-Oj! Wybacz, nie wiedziałam ,że to Twoja zdobycz! - koń pacnął na ziemię, jednak Aurę teraz nie na żarty rozzłościłam.
-Ty.. - mruknęła zła, zaczęła mnie gonić. Dlaczego? Zawsze jest miła i przyjazna, jak wynika z opowiadań innych smoków. Smoczyca wzbiła się w powietrze
-Niech ja cię dopadnę! - ryknęła, trzymajac w szponach konie, ale chcąc mnie zabić czymkolwiek innym. Próbowałam jak pisklę w biegu wzbić się w powietrze, ale na nic. Nie umiem latać, po prostu nie umiem! Przeklęta skrzydła! Znalazłam sie nad jakąś przepaścią . Przerażona zahamowałam . Aura podleciała do mnie zdziwiona: gniew już z jej pyska zniknął .
-Ty nie umiesz latać? - powiedziała, zdziwiona... Przełknęłam ślinę.

< Aura? Znalazłaś ofiarę nielota x.x >

Navarog do Bloowen

-Kogo ja znam..hymm..... Praktycznie nikogo oprucz ciebie i drake'a a ty?
< Bloowen? sorry brak weny ;( >

bloowen do navarog

-Tak bardzo a tobie?
-Nawet jest miło...
-No tak. Fajne tereny, smoki... A kogo tu już znasz?-zapytałam.

<Navarog? Przepraszam brak weny>

Navarog do Bloowen

-No ale dokąd-spytała Bloowen
-W sumie nie znam dokładnie tych terenów ale moglibyśmy polecieć nad zatokę tysiąca skał. Bo słyszałem że tam ładnie.-odpowiedziałem
-Ok-Zgodziła się bloowen
Wystartowaliśmy i po chwili byliśmy już w powietrzu. Lecąc,nonstop patrzyłem na Bloowen. Leciała w ciszy, nic się nie odzywając. Lecieliśmy tak przez około 5 minut. Kiedyś by mi to nie przeszkadzało,ale dzisiaj ta cisza mnie przytłaczała. Więc odważyłem się spytać:
-To jak się tu znalazłaś?
-Ja?...Niegdyś byłam zamknięta w lochu przez 2 lata ale udało mi się uciec. A potem doleciałam tu.-Odpowiedziała mi.
-Naprawdę byłaś zamknięta w lochach przez 2 lata?-Zapytałem
- No-Odpowiedziała i nastała chwilowa cisza.
- A..A rodzina co z rodziną-Postanowiłem przerwać ciszę
- Zgineła w walce
- A.. przepraszam nie wiedziałem.
- Nic się nie stało.-odpowiedziała z uśmiechem-A co z tobą? Jak się tu znalazłeś.
- To długa historia,raczej nie chcesz jej poznawać.
- A właśnie że chcę.!!-Odpowiedziała stanowczo bloowen.
- Dobra wygrałaś. Wszystko ci opowiem tylko dolecimy. Ok?
- Spoko
Gdy dolecieliśmy bloowen powiedział
- No jesteśmy. A teraz mów!
- Ok. Niegdyś nie byłem taki jak teraz. Niegdyś byłem zły.Bardzo zły! Prawie wypuściłem demony które zagrażały całemu światu.Ale na szczęście udało się mnie poskromić i zamknięto mnie w skrzyni ciszy która uniemożliwiła mi kontakt ze światem zewnętrznym. Niedawno około 2 lat temu wypuszczono mnie z niej.A potem już wiesz co się stało dołączyłem do tego stada. A tak odbiegając od tematu. Podoba ci się tu?

<bloowen?>

Aura do kogoś

Z samego już ranka czułam głęboki głód. Pokierowałam się więc na Szmaragdową Polanę. Było dziś strasznie gorąco. Drzewa w moich oczach falowały. Nie było widać żadnej zwierzyny. Żadnego owada,nic..
Wylądowałam na trawie. Po długim chodzeniu w poszukiwaniu jedzenia,znalazłam małe stadko koni. Złożyłam skrzydła i zanim wystartowałam do ataku, wyssałam z kawałka trawy wodę,a następnie oblałam się nią. Dopiero potem wystartowałam . Szybko pacnęłam łapą konia,a następnie skrzydłem drugiego. Kiedy byłam zajęta dobijaniem jednego,ktoś zwędził tamtego.
- Ey ! - krzyknęłam.

<Kim kolwiek jesteś XD Odpowiedz ktoś ;P >

Bloowen do Navarog


-No może.. Zresztą pomogłeś mi go złapać. Proszę. |
-Dzięki.
Żuliśmy mięso nic nie mówiąć po 10 minutach skonczyliśmy.
-N.. no.. to może idziemy polatać?-zapytał Navarog.
-No OK. Ale dokąd?

<Navarog? >

Raisa do Ramoth


-Oczywiście! - uśmiechnęłam się wesoła. Wzniosłyśmy się w powietrze i leciałyśmy nad terenami. Ujrzałyśmy czarnego pegaza. Podleciałyśmy bliżej.
-To jak, bierzemy tego tu? - zapytałam.
-Pewnie! - Ramoth uśmiechnęła się i zaatakowała pegaza. Zrobiłam to samo. Poświata eteru uderzyła w pegaza, ten przewrócił się. Ramoth nadal go atakowała.
-Ostatni ruch twój. - uśmiechnęła się i odsunęła się od pegaza.
-Okej... - przywołałam duszę pewnego smoka, ten wykończył pegaza.
-Łał... To by...
-Nic wielkiego. - uśmiechnęłam się. Zjadłyśmy pegaza, a potrzebne rzeczy zostawiłyśmy i ustaliłyśmy że oddamy je Drake'owi. Leciałyśmy z nimi przez ciemny las.
-Chciałam się ciebie o coś zapytać...
-Tak? -odpowiedziała entuzjastycznie Ramtoh.
-Pewnie odmówisz, ale... czy... czy chciałabyś zostać moją przyjaciółką? - zapytałam niepewnie spuszczając wzrok.

<Ramoth? :)>

Ramoth do Raisy

Spojrzałam w niebo. Było już normalne. Szkoda. Spodobał mi się ten eter i to na prawdę, a mi dogodzić jest bardzo trudno. Chwilę zbierałam się w sobie, aż w końcu wydusiłam:
-Ładne to było- <czemu to sprawia mi tyle kłopotu?>
-Dzięki- odpowiedziała niepewnie smoczyca. Pewnie zastanawiała się nad przyczyną mojego niezbyt miłego tonu.
-Na prawdę, czegoś takiego jeszcze nie widziałam- powiedziałam. Tym razem mój głos brzmiał już lepiej.- Sorry, dawno nie rozmawiałam z innymi smokami, przez dwa lata żyłam samotnie. No i jeszcze mam charakterek...
-Spoko, nie gniewam się.
Zlustrowałam smoczycę spojrzeniem. Wyglądała OK. Trzeba spróbować się zakolegować. Wiecznie sama żyć nie mogę.
-Mówisz, że potrafisz się zmienić w demona- powiedziałam z lekką wyższością w głosie(ale tylko lekką).
-Tak- odpowiedziała niepewnie Raisa.
-Gratuluję. Z tego co wiem to bardzo trudna dziedzina magii, więc skoro ją znasz, musisz być silną smoczycą.
-Dzięki!
Uśmiechnęłam się do niej. Chyba po raz pierwszy od kilku lat na moim pysku pojawił się szczery, przyjacielski uśmiech. Może jednak uda mi się w tym stadzie poznać kogoś, kto zostałby moim przyjacielem? Trzeba się o to postarać, należy zmienić podejście do innych... Będzie to trudne, ale jak się postaram to może... Na początek trzeba pozbyć się władczego tonu!
-Hmmm.. jesteś może głodna?- spytałam<Ha, już lepiej! Chodź dziwnie się z tym czuję...>
-No, trochę tak, a co?
-Może...-zawahałam się.- Może chciałabyś ze mną zapolować?

<Raisa?>



piątek, 14 czerwca 2013

Eragon Do Black Night

- Zostaniesz tutaj i poobserwujesz ze mną deszcz meteorytów? - zapytała
- Mogę zostać.... - zgodziłem się
Razem z Black oglądałem piękny deszcz gwiazd. Cud natury. Nagle usłyszeliśmy głośny ryk, ale raczej nie smoka. Zacząłem się rozglądać, ale nic nie widziałem.
- Black poczekasz chwilkę?
- Dobrze a co?
- Tylko coś zobaczę... - powiedziałem. Wzbiłem się w powietrze i nagle dostałem strzałą w skrzydło. Ale nie była ona zwykła, a zatruta. Upadłem na ziemie z hukiem.

<Ktoś chce dokończyć?>

Navarog do Bloowen

Wyleciałem z mojej jaskini. Przez kilka pierwszych dni nie wychodziłem z niej bo nie miałem po co. Jedzenie miałem schronienie miałem i najlepsze byłem sam. Ale brakowało mi towarzystwa innych smoków,gdy byłem człowiekiem lubiłem być sam bo nie znoszę ludzi,ale tu nie czułem się źle. Więc postanowiłem wylecieć rozprostować skrzydła i poczuć znów tą radość gdy rzucam się na ofiarę. Dziwnie tak.Niegdyś liczyła się dla mnie tylko władza. Teraz spróbuję się zmienić, znaczy będę taki sam ale spróbuję być milszy dla innych smoków. No więc wyleciałem z jaskini pierwsze co chciałem zrobić to przelecieć się nad terenem i zapolować na zwierzynę. Zauważyłem gryfa który leciał w moją stronę. Już miałem zacząć atakować,gdy zauważyłem przepiękną smoczycę,znałem ją to ona pytała się czy zaprowadzę ją do Drake'a.Zapomniałem jak się nazywała. Coś we mnie pękło, poczułem coś, czego nie czułem przez kilka set lat. Obserwowałem ją widać było że niezbyt często poluje bo nie umiała złapać gryfa.Pomyślałem że jej pomogę.Ona goniła gryfa a ja mu zatorowałem drogę. Samica była tak samo zdziwiona jak gryf. Nim się obejrzałem zauważyłem, Smoczycę jak szarpała się z gryfem po ziemi. Najwidoczniej wygrała tą walkę bo po paru minutach gryf leżał trupem. Zleciałem i zapytałem się jej jak się nazywa.
-Jak się nazywasz.
-Nie pamiętasz? Nazywam się Bloowen. Pomagałeś mi dojść do Drake'a-Odpowiedziała żując mięso
-No tak. Zapomniałem. To...podzieliła byś się może ze mną?
<Bloowen?>

Bloowen do Rika

Wyszłam z jaskini. Poszłam coś upolować. Pożywiłam się, rozłożyłam me skrzydła i poleciałam. Robiłam różne fikołki, śruby i takie tam. Zleciałam niżej i zauważylam cień smoka na ziemi. Przedemną leciał czarno-biały smok. Miał duże czarne skrzydła. Nawet był ładny,podobał mi się ale nie wiem jaki ma charakter. Zatrzymała się na jednej z gór i zobaczył mnie na innej górze. Podleciał do mnie i się przywitał.
-Hej, jestem Riko. A ty?
- Hej, jestem Bloowen.
Nastąpiła krępująca cisza. Nie lubie takich cisz dlatego też musiałam coś powiedzieć.
-Może chodźmy polatać?
-No OK. Ale dokąd?-zapytał.
-No może na Niebieską Polanę?- zapytałam.
-OK.
Lecieliśmy rozmawiając o bzdetach. Dolecieliśmy. Było naprawdę pięknie.
- ładnie Tu.-powiedziałam.
-No tak.- odrzekł Riko.

<Riko?? >

Ramoth do kogoś

Obudziłam się przed wschodem słońca. Ziemia w mojej jaskini przyjemnie grzała mnie w brzuch. No cóż, jak się mieszka w Piekielnej Siedzibie nie można się dziwić, że jest gorąco. Może komuś by to przeszkadzało, ale ja czułam się jak w niebie. Niechętnie wstałam i rozpostarłam skrzydła, przeciągając się. Byłam głodna, musiałam coś zjeść. Powoli poczłapałam w stronę wyjścia z jaskini i popatrzyłam na krajobraz. Słońce właśnie wstawało zalewając krainę złocistopomarańczowym blaskiem. Wyglądało to pięknie. Chwilę tak stałam na krawędzi, a potem rozłożyłam skrzydła i jednym, potężnym skokiem znalazłam się w powietrzu. Machnęłam skrzydłami. Czułam jak zbiera się pod nimi powietrze. Uradowana przyspieszyłam i zaczęłam lecieć coraz wyżej. Teraz dla obserwatora z ziemi musiałam być tylko niewielką złotą plamką na niebie. Nie przeszkadzało mi to. Zaczęłam krążyć nad terenem i wypatrywać mojej przyszłej ofiary. W końcu znalazłam młodego gryfa, lecącego kilka metrów nad ziemią. Idealny cel! Kawałek leciałam jeszcze prosto, a potem przyłożyłam skrzydła do boków i zaczęłam pikować w stronę zwierza. Leciałam, a raczej spadałam coraz szybciej, ziemia zbliżała się w moją stronę z zawrotną szybkością, podobne gryf. Pół orzeł pół lew nawet nie miał jak się obronić. Spadłam na jego grzbiet z wielką siłą, wbijając pazury w jego boki i zaciskając szczęki na karku. Spadliśmy na ziemię, co gryf dość mocno odczuł. Szarpnął się pode mną, a ja w tym momencie skręciłam szybko swoją głowę w bok. Gryf padł martwy na ziemię. Zabrałam się za jedzenie. Smakowało pysznie. W końcu, syta, zabrałam pazury zwierzęcia i zostawiłam przy wejściu do jaskini Drake'a. Poleciałam na jakąś polanę. Miałam zamiar poćwiczyć moją zdolność teleportacji. Pokręciłam się chwilę obok dużego drzewa, stojącego na środku łąki, a potem oddaliłam się na kilka metrów. Bijąc mocno skrzydłami, utrzymywałam się na jednej wysokości w powietrzu i przypominałam sobie obraz drzewa. Gdy byłam gotowa ruszyłam do przodu, a po chwili weszłam w "pomiędzy". Przez 3 sekundy widziałam tylko czerń i czułam ogromne zimno, a potem zobaczyłam przed swoim pyskiem drzewo. Nim zdążyłam na nie wpaść zmieniłam kierunek lotu i znowu się teleportowałam. Gdy po raz trzeci wyszłam z "pomiędzy" zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Nie znałam go...
-Ktoś ty?- spytałam chłodno.

<Kto dokończy?>

czwartek, 13 czerwca 2013

Black Night do Eragona

Postanowiłam wylecieć z Nocnego Lasu i wybrać się na Księżycową Górę zwłaszcza dlatego, że miała pojawić się tam przepiękna pełnia z deszczem spadających gwiazd. Poleciałam tam około godziny 23.30 więc starałam się lecieć bezszelestnie, aby nie obudzić innych smoków. Gdy dotarłam na miejsce ku mojemu zdziwieniu na skale siedział jakiś nieznany mi smok. Błyskawicznie podleciałam w górę i stanęłam oko w oko z obcym.
- Co ty tu robisz? - warknęłam na niego.
- Może z szacunkiem? - zapytał zdziwiony smok lekko poruszony moim aroganckim zachowaniem.
- Te tereny należą do Drake'a! MOJEGO Alfy!
- Chciałaś chyba powiedzieć NASZEGO Alfy. - odpowiedział mi smok z uśmiechem.
- Widzę, że nowy. Wybacz mi moje zachowanie. Nazywam się...
- Black Night. Wiem. Słyszałem, że nie jesteś z byt towarzyska...
Zawstydziłam się. Okazało się, że owy smok wie więcej o mnie niż ja o nim.
- Ja jestem Eragon.
- Miło mi. Dzisiaj zapowiedziałam piękną pełnię z deszczem spadających gwiazd.
- Zapowiedziałaś? - zapytał zdumiony Eragon.
- Tak jedna z moich mocy. Potrafię zamienić się jeszcze w Smoka Patronusa.
- Przepraszam. Jakiego smoka?
- Patronusa. To taka pozytywna energia.
- Tak już rozumiem...
- Zostaniesz tutaj i poobserwujesz ze mną deszcz meteorytów? - zapytałam

<Eragonie. Dokończysz?>

Raisa do Eragona

-Tak... Poznałeś już kogoś oprócz mnie i Sabiny?
-W sumie to nie... Może mnie z kimś poznasz?
-Oczywiście - uśmiechnęłam się. Skręciliśmy w prawo i lecieliśmy w kierunku Księżycowej Góry. Dotarliśmy na miejsce. Nie było tam ani jednej samicy, same samce.

<Eragon? Jakoś nie mam weny ;p>

Strigird do Drake'a

-No... Dobrze . -szepnęłam niemal bezgłośnie .
-Co mówiłaś? Nie usłyszałem . - smok popatrzył na mnie pytająco . Włożyłam duuużo siły, by powiedzieć coś normalnym tonem .
-Dobrze. - wykrztusiłam trochę głośniej . To Drake'owi wystarczyło .
-Dobrze, wzbij się w powietrze, tam będziemy ćwiczyć .
O bogowie! Czemu zawsze powietrze i latanie?! Czemu?! Bezradnie popatrzyłam na Alfę .
-Nie mogę.. - jęknęłam cicho . Drake znowu poprosił, bym powtórzyła .
-Nie mogę! - wydukałam z siebie .
-Ja.. nie potrafię! Mimo iż robię wszystko, co mnie nauczono, nie potrafie latać! Umiem sie wzbić na pięć sekund, a potem wszystko bierze w łeb! Jestem nielotem, mimo iż mam dobre nawet skrzydła! Proszę, ćwiczmy na lądzie!
-Na lądzie ćwiczenie tego jest niemalże niemożliwe . - mruknął Drake.
-Pokaż jak latasz, nie będzie tak źle.
Westchnęłam i.. Wzbiłam sie w powietrze, machałam skrzydłami ile sił, ruchy były płynne, przez chwilę unosiłam sie, aż nagle wszystko runęło, grzmotnęłam głową w ziemię .

< Drake ? Zostaniesz też nauczycielem latania ? QQ" >

Karou do Bloowen

-Prze.. przepraszam.- zaczęła się jąkać smoczyca- Ale ja Cię nie śledziłam chciałam się zakolegować..... -odpowiedziałam nieśmiało.
Miałam ochotę po prostu prychnąć i odlecieć, ale na szczęście mam jeszcze jakąkolwiek kontrolę nad moim wrednym umysłem. Zamiast tego wcisnęłam na pysk najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać, ale nie wyglądał zbyt wiarygodnie. No cóż, biorąc pod uwagę to, że uśmiechałam się najwyżej trzy razy w życiu, to musiało to na razie wystarczyć. Każde chociaż najmniejsze zagięcie w kącikach moich ust od razu było prostowane przez moich "cudownych" rodziców w jedną martwą linię. Zupełnie jakby chcieli mi powiedzieć ,,Ty jesteś demonem, jesteś straszna i nie masz prawa do uczuć". Oni nie byli moją rodziną. Nigdy w życiu bym ich za rodzinę nie uznała... i tak w ogóle, to...
,,Zamknij się, Karou. Zamknij się. Przestań się nad sobą użalać i weź się w garść! To jest teraz twoja rodzina, i ta smoczyca do niej również należy. Pierwszy raz w życiu zdarzyło ci się znaleźć miejsce, w którym każdy by nie uciekał na twój widok, węc do ch*lery jasnej, BĄDŹ MIŁA." Gdy moje sumienie skończyło swoją cudowną przemowę jeszcze bardziej poszerzyłam uśmiech, ale musiałam wyglądać jak szczerbaty osioł.
- Aha. To może masz ochotę polatać nad terenami?-zaproponowałam prawie ze mówiąc przez zęby. Nie chciałam zniszczyć mojego dopiero co stworzonego uśmiechu- Jak je znasz...
-Nie znam. Dzisiaj dołączylam. Może mnie oprowadzisz?- spytała.
-No to moze najpierw chcesz lecieć do Zatoki Tysiąca Skał?
-OK.-powiedziałam- Ale tak wogóle to jestem Bloowen. A ty?
-Karou.-rzuciłam wzbijając się w powietrze. Leciałyśmy przez dłuższą chwilę w ogóle się do siebie nie odzywając. To było nawet przyjemne. Chyba nawet nie przeszkadzała mi za bardzo jej obecność, co zdarzyło się pierwszy raz w moim życiu. W końcu jednak, kiedy dotarłyśmy na miejsce zauważyłam, że smoczyca jest trochę znudzona. ,,Weź coś powiedz, bo się zanudzi na śmierć!" Cicho siedź, odgryzłam się. Ale w sumie to wewnętrzna Ja miała rację. I tak mało znałam jeszcze terenów, ale zaczęłam o nim opowiadać:
-jak nazwa wskazuje w tej zatoce z wody wystaje wiele skalnych słupów. W nocy to miejsce robi się magiczne, ponieważ jest wtedy widoczna cała galaktyka.- sama siebie zaskoczyłam
-Wow-powiedziała Bloowen.
Sytuacja powtarzała się kilka razy, ja coś mówiłam, Bloowen odpowiadała z zachwytem, i później znowu leciałyśmy w całkowitym milczeniu. Gdy wycieczka dobiegła końca, rozeszłyśmy się do swoich jaskiń. Ostatni kawałek postanowiłam przejść pieszo, bo podobno miałam nie nadwyrężać skrzydła. Na to już chyba za późno, ale cóż, przynajmniej starałam się wykonywać polecenia. Mój wzrok przez cały czas był wbity w ziemię, co później okazało się tragicznym błędem. Gdybym nie trzymała łba w dole, zauważyłabym tego smoka. Ominęłabym go. Nie wpadłabym na niego. Czułam się jakbym miała wypisane na ciele: ,,Darmowe przytulaski, chodźcie się zaprzyjaźnić! C: " Odskoczyłam i podniosłam wzrok, totalnie zdezorientowana, po czym popatrzyłam na smoka. Był dosyć duży, cały czarno-biały.
Od razu zmienił mi się nastrój. Wróciła stara dobra Karou.
- Może byś tak trochę uważał na to, gdzie leziesz?
<Riko? }:) >